poniedziałek, 24 marca 2014

Epilog



Piosenka do epilogu:

   - Naprawdę odpływasz już jutro?
- Wracam do domu.
- Tu jest twój dom, Nim.
- Już nie. Elrosie, ja przestałam się tu dobrze czuć. Wszystko zszarzało. Śródziemie już mi nie wystarcza.
Siedzieli w pokoju Elrosa. Chłpiec trzymał głowę na jej kolanach i nie miał najmniejszego zamiaru zasnąć. Po chwili Nimrodel zaczęła śpiewać. Miała piękny głos, jak wszystkie elfy. Śpiewała o upadającej ciemności i o statkach odpływających na zachód. W pewnym momencie Elros zasnął.

*  *  *

    Dobrze wiem, że deski pomostu będą takie same bez względu na to, ile razy na nie spojrzę. Wiem też, ze to jedyny sposób, aby łzy nie zaczęły mi spływać po twarzy. Ktoś staje za mną i mnie obejmuje. Nie wiele myśląc, wtulam się w jego ramiona. To Eldarion. Mówi przez ściśnięte gardło.
- Nim, nie płacz.
- Nie mogę. Nie zobaczymy się przez bardzo długi czas.
Żegnam się z rodzeństwem.
Z Aeriną.
Z Elrosem.
I znowu z Eldarionem.
- Moja mała siostrzyczka. No, idź już. Odpłyną bez ciebie.
Podaję mu naszyjnik mamy.
- Evenstar. Już go nie potrzebuję.
- Oddaj go im. Będzie lepiej, jeśli wróci na Zachód.
Amroth kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Już czas, Nimrodel.
Pierwszy krok.
Drugi.
Trzeci.
Trap.
Pokład.
Statek odbija od brzegu. Rodzina stoi na brzegu i wpatruje się we mnie. Patrzymy na siebie, do czasu, aż Śródziemie znika za horyzontem.

*   *  *

   - Nimrodel, wyjdź na pokład.
Księżniczka przesłoniła oczy dłonią i stanęła obok Amrotha. Jej oczom ukazała się ściana z wody i światła. Prosta Droga.

*  *  *

  - Nimloth! Wystarczy już na dzisiaj!
Mała podbiega do mnie i kładzie mi główkę na kolanach. Jej czarne loczki rozsypują mi się po nogach. Patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi, niebieskimi oczami. Na szyi ma Evenstar. Jest taka podobna do mojej matki. Wszyscy ją kochają, ale ja i Amroth najbardziej. Co z tego, że daliśmy jej na imię Nimloth, skoro i tak wszyscy nazywają ją  Arweną?
  Minęło już dziesięć lat, odkąd dokonałam wyboru, ale dopiero po tym, jak urodziłam Nmloth, naprawdę czuję,  że to moje miejsce. Orły czasem przynoszą mi wieści ze Śródziemia. Lalaith urodziła bliźnięta. Chłopca i dziewczynkę. Tuor i Elanor. Eldarion ma córki: Nimrodel i Lissuin. Simbelmyne i Elfwine mają synów Faramira i Theodreda.
Moje rodzeństwo jest szczęśliwe.
I ja też…
___________________________________________
   Wszystko się kiedyś kończy. Teraz zakończyła się historia Eldariona i Nimrodel. Nadszedł czas na podziękowania. Kieruję je do Oli i Agnieszki. Dziewczyny, kiedy zakładałam te blogi przez myśl mi nie przeszło, że po każdym rozdziale otrzymam tyle ciepłych słów. Jesteście najlepsze. :*:*:*
Dziękuję też wszystkim „anonimom”. Nabijacie mi statystyki :D
A, i jeszcze o mnie usłyszycie! ;)

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział VIII



   Nimrodel spojrzała w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widziała Umratha. Po demonie nie zostało ani śladu. Spojrzała w stronę Aeriny, która usiłowała obronić Eldariona przed napastnikami. Jeden z orłów zniżył lot  i momentalnie usunął  wszystkich z drogi Nimrodel. Przypadła do brata.  Wyglądał jak martwy, ale coś mówiło jej, że żyje.
- Zabierz go do miasta.
- Nimrodel, on nie żyje- Aerina wyglądała na załamaną.
- Żyje, jest tylko poważnie ranny.
- Nawet jeśli żyje, to kto teraz go wyleczy? Umrze, nim dojedziemy do Minas Tirith.
Orzeł, który przedtem powalił orków, teraz wylądował przy nich.
- Ja ich zabiorę, pani.
- Świetnie. Zatem lećcie.
- Nie zestrzelą nas?
- O to nie musisz się martwić Aerino.
   Po chwili patrzyła, jak ptak wzbija się wysoko w górę. Następnie rozejrzała się po okolicy.  Wszędzie leżeli zabici i ranni. Księżniczka krzyknęła, gdy zobaczyła znajomą twarz. Mardil leżał wśród kilkunastu powalonych przeciwników i ściskał w dłoni sztandar. Żył.
- Odchodzę, Nimrodel.
- Nie. Wyzdrowiejesz, przyjacielu..
- Poległem u boku króla. To najlepsze, co mogło mnie spotkać. Wygracie tą wojnę. Widziałem, co zrobiłaś. Zobaczysz, będzie tak, jak dawniej. Gondor będzie miał królową.
- Majaczysz.
- Nie, księżniczko. Aerina to dobra kobieta i Eldarion o tym wie. Kocha ją.
Zaczął oddychać ciężko. Jego ciałem wstrząsały drgawki.
- Weź…Sztandar…- wcisnął jej go w ręce. Oczy zaszły mu mgłą. Ręka zaczęła szukać miecza. Nimrodel podała mu go.- Dziękuję… Teraz mogę odejść.
- Żegnaj.
   Mardil odszedł. Po chwili Nimrodel rzuciła się w wir walki. Gdy spotkała Berena, spytała:
- Jakie mamy szanse?
- Duże- odpowiedział, mimo zdziwienia, że widzi księżniczkę w centrum bitwy.
- Przejmujesz dowodzenie. Orków wybijajcie wszystkich, ale ludzi oszczędźcie. Być może będą chcieli się poddać.
   Po chwili Beren wydawał rozkazy, a Nimrodel wzbiła się w powietrze na orle i z góry oceniła sytuację. Kiwnęła głową z zadowoleniem. Wszystko szło po jej myśli, więc mogła się skierować do stolicy.  
   Wielki orzeł lądujący na dziedzińcu w Minas Tirith wzbudził ogólne zaciekawienie. Po chwili jednak odleciał, a Nimrodel udała się do Domów Uzdrawiania. W jednej z komnat leżał jej brat, a obok siedziała zapłakana Aerina.
- Nie płacz. On żyje.
- Rany, które odniósł są głębokie. Zwłaszcza jedna. Ta na brzuchu.
   Nimrodel zdjęła bandaże i jej oczom ukazała się szkaradna rana.
- Potrzebny mi athelas i wrzątek. Natychmiast.
Aerina rzuciła się do wyjścia. Tymczasem Nimrodel wzięła brata za rękę. Wiedziała, że tylko ona potrafi go wyleczyć. Ale czy dam radę? Po chwili wróciła Aerina. Nimrodel wrzuciła liście do wody. Poczuła świeży zapach.
- Zrób okłady.
Aerina przykładała liście do rany, przedtem je porwawszy. Nimrodel zamknęła oczy, ponownie wzięła brata za rękę i wypowiedziała słowa, które niedawno uratowały jej życie.
- Eldarion, lasto beth nîn, tolo dan nan galad.
  Nic się nie stało. Nimrodel już traciła nadzieję, kiedy... Król zaczął regularnie oddychać. Po chwili otworzył oczy i spojrzał przytomnie na siostrę.
- Czy ty przypadkiem nie miałaś odpłynąć ze Śródziemia?
- Widzę, że już nic ci nie jest- odparła kąśliwym tonem, mimo że potwarzy spływały jej łzy szczęścia i ulgi.
- Nie pytam co tu robisz, bo wiem, że nie powiesz mi póki stąd nie wyję.
- No proszę. Tobie na prawdę nic już nie jest.
Eldarion nagle spoważniał. Wróciły do niego obrazy z pola bitwy.
- Co z Aulendilem?
- Zabiłeś jego ciało. Ja zajęłam się resztą.
   Aerina  cicho wyszła z pokoju. Ona również chciała porozmawiać z Eldarionem, ale ustąpiła Nimrodel.
- Jak to zrobiłaś? Człowiek nie mógł tego dokonać.
- Masz rację. Nie mógł.
Odwróciła wzrok i popatrzyła przez okno. Po chwili poczuła, że brat ściska jej dłoń.
- Dokonałaś wyboru, prawda? Żeby nas ratować?
- Nie planowałam tego. Samo tak wyszło. Ale wiem, że dobrze zrobiłam- uśmiechnęła się.- Gdybym nie wybrała, wolę nie myśleć, co by się z tobą stało.
   Opowiedziała bratu całą historię. Byli sami, a lepsza okazja mogła się nie trafić.
- Jesteś niesamowita. Dokonałaś tyle w tak krótkim czasie. Jednak muszę cię o coś prosić. Przejmij na jakiś czas władzę. Przynajmniej na następne dwa dni.
- Chyba ma dwa tygodnie. Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak poważne rany poniosłeś?
- Nimrodel, chyba się nie doceniasz.
- Możliwe, ale wolę nie ryzykować. Widzę, ze jesteś zmęczony. Pójdę już.
Kiedy wyszła z pokoju, oparła się ciężko o ścianę. Ona też była zmęczona. Poszła do swoich komnat, odświeżyła się, a następnie udała do sali tronowej. Weszła po schodach na podwyższenie, ale nie odważyła się usiąść na tronie. Pierwsze osoby, które poprosiły o audiencję, znała aż za dobrze.
- Można wiedzieć, gdzie u licha ciężkiego byłaś?!- Elladan był wyraźnie wytrącony z równowagi.- Przeszukaliśmy całe pole bitwy, szukając cię!
- Byłam zajęta. Mój brat był umierający.
Elladana zdziwił jej chłodny, opanowany głos. Zaniemówił na chwilę, co wykorzystał jego brat.
- Nie zrozum nas źle, Nimrodel. Martwiliśmy się. Co by powiedzieli pozostali, gdyby coś ci się stało?
- Na przykład kto?
Elf zamyślił się na chwilę. Zastanawiał się , czy powiedzieć o  tym, jak Elrond martwił się o wnuczkę. Po chwili zrezygnował z tego pomysłu.
- Miriel by nas zamordowała. Ale skoro nic ci nie jest, pójdziemy już. Masz dużo na głowie.
   Następnie przyszło kilka osób z mniej lub bardziej poważnymi problemami. Po pewnym czasie przyszedł zakapturzony mężczyzna. Ubrany był na czarno i wyraźnie się garbił.
- Co cię tu sprowadza?
- Mam dla księżniczki propozycję. Propozycję nie do odrzucenia.
- Jaką?
- Oddaj mi miasto.
- Co takiego?!
- Słyszałaś, Nimrodel. Oddaj mi miasto, a oszczędzisz życie wielu ludziom. Pod murami stoi zbrojny oddział.
Nimrodel wiedziała, że tajemniczy przybysz kłamie. Gdyby Minas Tirith było zagrożone, ona pierwsza  by o tym wiedziała.
- Kim jesteś?
- Nie poznajesz mnie?
Odrzucił kaptur i oczom Nimrodel ukazała się jego twarz.
- Ulrad…
- Nie doceniłem cię. Po tylu odniesionych ranach, zadanych zatrutą bronią powinnaś być martwa. Z chęcią zrobię to, co nie udało się moim nieudolnym pomagierom. Ludzie nie stanowią dla mnie żadnej przeszkody.
- Wyobraź sobie, że dla mnie też nie.
Nimrodel stanęła naprzeciw zdrajcy.
- Jesteś najgłupszym człowiekiem, jakiego znam.
- Skończmy już z tymi uprzejmościami- księżniczka wyraźnie z niego drwiła.
  Zadał  pierwszy cios, który ona sprawnie sparowała. Po kilkunastu minutach jego twarz była czerwona i mokra od potu.
- Czy przypadkiem nie mówiłeś, że ludzie nie stanowią dla ciebie problemu?
- Używasz jakichś diabelskich sztuczek, ale tym razem nic ci one nie dadzą!- spojrzał na kogoś, kto musiał znajdować się za jej plecami. Rozległ się zgrzyt, gdy ktoś z tyłu dobył miecza. W tej samej chwili dał się słyszeć świst strzały, która przeleciała, tuż obok jej głowy. W otwartym oknie stał elf, a za nim na niebie kołował orzeł. Nimrodel szybko jednak oprzytomniała i w chwili, gdy Ulrad chciał zadać jej ostateczny cios, zrobiła to ona. Po chwili zdrajca leżał rozciągnięty na posadzce.
- Amroth!
Elf zeskoczył z okna i uśmiechnął się promiennie.
- Miło cię znowu widzieć, Nimrodel, ale wolałbym cię spotkać innej sytuacji.
- Co tu robisz?
- Wysłano mnie, abym cię pilnował. Miriel stwierdziła, że ciągle pakujesz się w kłopoty. Nie chciałem jej wierzyć, ale teraz widzę, że miała rację.

*  *  *
   Aerina kilka razy odetchnęła głęboko, po czym zapukała do komnaty Eldariona. Kiedy usłyszała jego głos, weszła do środka. Stał przy oknie i wydawał się silniejszy, niż dwa dni wcześniej, jednak wciąż był blady. Stała przez chwilę przy drzwiach, a potem wolno podeszła i stanęła blisko niego.
- Jak się czujesz?
- Odkąd przyszłaś- lepiej.
- Przyszłam, aby powiedzieć, że wracam do domu.
- To konieczne?
- Muszę pomóc bratu. Trzeba na nowo wszystko uporządkować. Zawrzeć sojusze. W tym będę mu szczególnie potrzebna…- dodała już ściszonym głosem.
- Masz na myśli małżeństwo?
- A co innego? Nie powiedział mi wprost, że tego chce, ale… To należy do mich obowiązków.
- Mam pomysł. Pomysł, który rozwiąże nasze problemy. Pojedziesz z bratem, a następnie wrócisz, jak już wszystko się poukłada. Mój pomysł polega na tym, że… Zostaniesz tu ze mną.

*  *  *

   - Oświadczyłeś się Aerinie!- Nimrodel zawołała triumfalnie, nim brat otworzył usta.
- Skąd o tym wiesz?
-  Widziałam, że nie przegapisz tej okazji.
Spacerowali po ogrodach, rozkoszując się początkiem lata. Tego dnia Aerina i Elendur opuścili Minas Tirith, ale co zdziwiło Nimrodel, księżniczka Haradu nie była smutna. A przecież wiedziała, że w ostatnich dniach tylko Eldarion potrafił ją rozweselić.
- Powiesz mi, po co tu przyszliśmy?
- Mam dla ciebie niespodziankę. Z tym, ze musisz ją znaleźć…
- Tata!
Elros wypadł z pomiędzy krzewów i rzucił się ojcu na szyję.
- Albo i nie…To ja zostawię was samych. Muszę coś powiedzieć Lalaith.
- Wiedziała, ze już jej nie słuchają. Byli zbyt szczęśliwi. Eldarion wielokrotnie pytał o syna, ale ona uparła się, że sprowadzi chłopca do miasta, dopiero, jak król wydobrzeje.
  Po chwili zobaczyła siostrę i stanęła jak wryta. Przed Lalaith klęczał Beren i trzymał głowę przy jej brzuchu. Oboje płakali ze szczęścia. Mieli ku temu powód. Po dziesięciu latach małżeństwa Lalaith miała urodzić pierwsze dziecko. Zdumiona Nimrodel zorientowała się, że sama płacze.
Miałaś rację, Galadrielo.
Ja zawsze mam rację.


*  *  *

   - Aerino, bądź tak dobra i przestań się trząść jak osika!
Nimrodel powoli traciła cierpliwość. Od pół godziny starała się upiąć włosy Aeriny, ale kobieta była tak roztrzęsiona, że stawało się to niemal niemożliwe.
- Nimrodel, kiedy ja jestem pewna, że się potknę!
- Złapię cię. Nie bój się.
Aerinie udało się jakoś opanować drżenie i Nimrodel dokończyła swoje dzieło. Zostawiła dziwczynę w pokoju i poszła poszukać brata. Stał w swojej komnacie z koroną w ręku i z zamyśleniem wpatrywał się w okno.
- Następny! Cóż za cudowna para: ona trzęsie się jak osika, on zapomniał, jak się wkłada koronę na głowę.
- Po prostu się zamyśliłem, Nim. A co jeśli z Aeriną będzie tak samo?
- Czyli jak?
- Jak z Morweną. Jeśli urodzi dziecko zdrowe i silne, jak Elros, a sama nie przeżyje?
- Nawet tak nie myśl. Aerina jest silna, dzielna i przede wszystkim starsza niż Morwena wtedy. Wszystko będzie dobrze.
   Ceremonia zaślubin była tematem rozmów jeszcze przez wiele miesięcy, jeśli nie lat. Aerinie udało się nie potknąć, a Eldarion przypomniał sobie, jak się wkłada koronę. Lalaith i Beren ogłosili, że spodziewają się potomka, a Elfwine i Simbelmyne po raz pierwszy pokazali się publicznie ze swoim synkiem.
   O zachodzie słonca Nimrodel i Amroth stanęli na murach i spojrzeli na Zachód, a potem w stronę zatoki Belfalas. I nagle serca zabiły im mocniej, bo zobaczyli statek elfów, który właśnie przybijał do brzegu…
____________________________________________

No! To w końcu się wszystko wyjaśniło. Eldariona uratowałam, zeswatałam z Aeriną, ale to nie koniec. Za jakiś czas pojawi się epilog.
Ten rozdział dedykuję Agnieszce( Agusia190 ) i życzę powodzenie przy jej własnym opowiadaniu. :* :* :*

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział VII



Nimrodel


   -Nimrodel, obudź się. Miriel, to nie działa!
Elladan  próbował przywrócić siostrzenicy przytomność. Gorączka jeszcze się nasiliła, a ponad to księżniczką wstrząsały drgawki. Elf przyjrzał się ranie na ramieniu. Była na pozór zasklepiona, ale pod skórą zebrała się czarna ciecz.
- Co to u licha jest?!
Zrozpaczona Miriel tylko pokręcił głową. Wiedziała, ze Elrohir nie utrzyma Elrosa na pokładzie, każąc wpatrywać się w port Eressei.
- Musimy zabrać ją do twego ojca. Na pewno jej pomoże.
Elladan nie był tego taki pewny, ale nie miał czasu na rozmyślanie, bo właśnie wpłynęli do portu. Wziął Nimrodel delikatnie na ręce i wyszedł na pokład. Na brzegu stała grupa elfów czekających na statek. Elladan rozpoznał rodziców.
   Elros podszedł do Nimrodel. Po policzkach spływały mu łzy.
 - Co jej jest?
- Nie wiem, Elrosie. Nie bój się, wyleczymy ją. A na razie trzymaj się Miriel.
Elfka wzięła chłopca za rękę. Po chwili wszyscy zaczęli schodzić na brzeg. Elladan, Mirel i Elros poczekali na koniec, ale Elrohir jako pierwszy zszedł na ląd. Podszedł do rodziców i uściskał zapłakaną Celebrianę. Następnie powitał ojca.
- Witaj synu. Nie ma z tobą twego brata?
-  Jest jeszcze na statku. Ojcze, potrzebujemy twojej pomocy. Jest z nami jeszcze Miriel i…
- Kto taki?- Celebriana włączyła się do rozmowy, a chwilę później jej wzrok powędrował ku drugiemu synowi, który właśni do nich szedł z nieznajomą dziewczyną na rękach. Elrohir podszedł do niego i uwolnił go od ciężaru, choć Nimrodel na skutek działania trucizny była lżejsza niż piórko. Elladan przywitał się z rodzicami, po czym wyjawił imię dziewczyny.
- To Nimrodel, córka Arweny. Jest poważnie chora. Raniono ją zatrutym nożem w Bree. Umrze, jeśli jej nie pomożesz, ojcze.
- To człowiek- szepnęła Celebriana.
- To nie człowiek! To półelf!
Elros wyrwał się Miriel  i popatrzył ze złością na elfy.
- Ale on z całą pewnością jest człowiekiem- powiedział Elrond.- Przywożąc ich tu naraziliście nas na gniew Valarów. Dam wam leki dla Nimrodel, ale nie przyłożę ręki do jej uzdrowienia.
Elladan popatrzył gniewnie na ojca i jednocześnie zatkał Elrosowi usta dłonią, ponieważ chłopiec miał już zacząć krzyczeć.
- To nic nie da- wyjaśnił krótko.

*  *  *

   Świat zawirował mi przed oczami i pogrążyłam się w mroku przepełnionym ogromnym bólem. Zdawało mi się, że ciemności są co raz większe, a wraz z nim wzrastał ból. Czułam, jak ktoś kilkakrotnie mnie przenosi. Czułam powiew wiatru na twarzy, a potem ktoś położył mnie na czymś miękkim. Ból znów się spotęgował.
To koniec, wiem to. Myśl o tym, co będzie dalej z Elrosem nie daje mi spokoju. Zdobywam się na ostatni wysiłek. Wypowiadam tylko kilka słów, a czuję się, jakbym podniosła górę
- Elladanie, zadbaj, żeby Elros wrócił do Gondoru. Obiecaj mi to…
Nie ma odpowiedzi, nie mam już sił.

*  *  *

   - Gaśnie!
Podano już wszystkie możliwe lekarstwa, a było tylko gorzej. W tej chwili Nimrodel odezwała się ledwo słyszalnym głosem:
- Elladanie, zadbaj, żeby Elros wrócił do Gondoru. Obiecaj mi to…
- Obiecuję…
 Nagle Miriel zerwała się z miejsca i ruszyła do wyjścia.
- Gdzie idziesz?
- Po twojego ojca. Musi nam pomóc.
- Nie zrobi tego.
Miriel mimo to wybiegła z pomieszczenia i ruszyła przez korytarz. Zobaczyła przed sobą Elronda i podbiegła do niego.
- Nie, Miriel. Nie pomogę wam.
- Pozwolisz, by twoja wnuczka umarła? Ona tu nie jest dla siebie. Ma misję do spełnienia. Ten chłopiec, to Elros, wnuk Arweny. Gondorowi grozi wojna, więc go zabrała za granicę i dotarła aż tu.
Czy to sumienie go do tego zmusiło, czy natarczywe spojrzenie Miriel? W tej chwili tego nie wiedział, ale ruszył w stronę komnaty, w której jego synowie walczyli o życie księżniczki. Spojrzeli na niego zdumieni, kiedy podszedł do łóżka i wziął Nimrodel za rękę wypowiadając jednocześnie słowa:
- Nimrodel, lasto beth nîn, tolo dan nan galad.

*  *  *

   Ktoś mnie woła. Słyszę jego głos wyraźnie, ale nie ufam mu. Ta sama osoba nie chciała mi przedtem pomóc. Duma nie pozwala mi przyjąć pomocy. Mrok pochłania mnie jeszcze bardziej.

*  *  *

   - Nie ufa mi. Słyszała, co przedtem powiedziałem. Jej stan się jeszcze pogorszył.
Miriel ponownie wyszła na korytarz i rozmyślała, do kogo jeszcze mogłaby się udać. Nagle ją olśniło. Że też nie pomyślałam o tym wcześniej!

*  *  *

  Odchodzę…Odchodzę nie dokonawszy wyboru. Jest ciemno. Wszystko mnie boli. Ciało trawi ogień. Aż nagle robi się jasno. Przyjemnie jasno. Ktoś bierze moją rękę, kładzie dłoń na głowie. Kobiecy głos wypowiada słowa w języku elfów:
- Nimrodel, lasto beth nîn, tolo dan nan galad.
Nie mogę go nie posłuchać. Ciekawość zwycięża. Chcę zobaczyć, kto ma dość sił, aby mnie zmusić do przebudzenia.

*  *  *

   Elladan stracił już nadzieję, gdy wróciła Miriel. Elrohir właśnie zmieniał zimny okład, gdy ktoś położył mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z Galadrielą. Za nią stała Miriel i wpatrywała się w wymizerowaną twarz Nimrodel.
- Pomóż jej. Mnie nie ufa- odezwał się Elrond.
- Wcale się temu nie dziwię- odparła chłodno. Położyła rękę na głowie księżniczki i ujęła jej dłoń.
- Nimrodel, lasto beth nîn, tolo dan nan galad.
Nimrodel drgnęła, a potem zaczęła regularnie oddychać. Otworzyła oczy, uśmiechnęła się, a potem znów je zamknęła i zasnęła. Galadriela także się uśmiechnęła i pogłaskała ją po głowie.
- Jutro będzie jak nowo narodzona.
- Dziękuję- cienki głosik dobiegał z kąta, w którym jeszcze przed chwilą spał Elros. Chłopiec podszedł do Galadrieli. Patrzył na nią przez łzy, po czym mocno się do niej przytulił. Zaskoczył ją tym tak samo, jak wszystkich innych.
- Już dobrze. Nimrodel wyzdrowieje.
- Jak to możliwe? Nikt nie potrafił jej pomóc.
Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Czy to ważne? Najważniejsze, że żyje, prawda?

*  *  *

   Promienie wschodzącego słońca padały na twarz Nimrodel przyjemnie ją ogrzewając. Odetchnęła głęboko świeżym powietrzem i otworzyła oczy. Biała komnata w której leżała była obszerna, a jej okna wychodziły na Wschód. Na parapecie siedziała Miriel. Jeszcze piękniejsza, niż zwykle. Zawdzięczała to temu, że znajdowała się w Nieśmiertelnych Krainach.
- Miriel?
Elfka podskoczyła jak oparzona i podbiegła do łóżka.
- Obudziłaś się! Wreszcie! Jak się czujesz?
- Nie czułam się tak dobrze, odkąd opuściłam Eregion.
- Pani Galadriela mówiła, że tak właśnie będzie.
- Kto taki?
- Pani Galadriela. To właśnie ona sprawiła, że wyzdrowiałaś
- Jedyne, co pamiętam to niesamowite światło towarzyszące jej głosowi. Co z Elrosem? Gdzie Elladan i Elrohir?
- Elros śpi, a oni są z rodzicami.
- To Elrond nie chciał mi pomóc, prawda?
Miriel skinęła głową i więcej nie rozmawiały na ten temat. Minęło kilka dni, podczas których Nimrodel całkowicie odzyskała siły. Zaczęła spacerować wsparta na ramieniu któregoś z braci. Skutecznie unikała innych elfów, choć bardzo chciała podziękować Galadrieli. Po kolejnych kilku dniach spacerowała już sama. Pewnego dnia zapragnęła wreszcie podziękować Galadrieli i ruszyła na jej poszukiwanie. Mijało ją wielu elfów i wiedziała, że może po prostu spytać, gdzie ją znajdzie, ale wszyscy patrzyli na nią tak nienawistnie, że wolała się nie odzywać. W ten sposób dotarła do białej plaży. Była pusta, cicha i niewyobrażalnie piękna.
- Zgubiłaś się?
Za nią stał ciemnowłosy elf i uśmiechał się przyjaźnie. Uśmiech był szczery i sprawiał, że elf wyglądał na godnego zaufania.
- Nie, po prostu szukam pani Galadrieli. Wiesz, gdzie mogę ją spotkać?
- Masz szczęście. O tej porze często spaceruje po plaży. O, tam jest.
Nimrodel odwróciła się i zobaczyła spacerującą postać.
- Dziękuję...
- Mam na imię Amroth
- Dziękuję, Amrocie. Mam na imię Nimrodel.
- Cóż za dziwna zbieżność imion, prawda?
- Rzeczywiście. Muszę już iść. Do widzenia.
- Do zobaczenia.
Nimrodel z duszą na ramieniu ruszyła przez plażę w stronę spacerującej Galadrieli. Teraz, gdy miała z nią porozmawiać, czuła się dziwnie. Po chwili zrozumiała, o co chodzi. Czuła się onieśmielona. Ona, księżniczka Gondoru, która nigdy nie miała problemów z nieśmiałością. Weź się w garść! Była już blisko i Galadriela ją zauważyła. Przystanęła, zaciekawiona.
- O co chodzi, Nimrodel?
- Ja… To znaczy…
- Chcesz mi podziękować, ale nie wiesz, jak się do mnie zwrócić- nie było to pytanie, a stwierdzenie faktu.- Myślę, że najlepiej będzie po imieniu.- Nimrodel otworzyła szeroko oczy.- Nie patrz tak na mnie.
Nimrodel nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Osoba, z którą rozmawiała, właśnie odczytała jej myśli. Ale potem zdała sobie sprawę, że nie jest w Śródziemiu, ale w zupełnie innym świecie.
- Tak… Dokładnie o to mi chodziło. Dziękuję. Dziękuję z całego serca.
Odwróciła się, by odejść, ale Galadriela złapała ją za zdrową rękę.
- Nie odchodź jeszcze. Opowiedz mi coś o sobie i o twoim rodzeństwie.
   I Nimrodel opowiedziała. O wszystkim. O Lalaith, Simbelmyne, Eldarionie, Morwenie i Elrosie.
- A co z tobą? Opowiedziałaś mi o ludziach, ale pozostaje jeszcze ostatni półelf w historii Śródziemia.
- Przecież wiesz o wszystkim. Nie jestem dla ciebie zagadką.
- Dla mnie nie. Ale dla innych- owszem.
Nimrodel zamilkła, ale po chwili spytała:
- Moja matka wiedziała, prawda? Arwena wiedziała, kim jestem?
- Domyślała się tego. Myślę, że nie była pewna i dlatego nic nie mówiła.
- A potem odeszła. Poszła do Lothlórien i tam już zostanie.
- Zmarła tam?
- Tak. Spoczywa na Cerin Amroth…
Galadriela patrzyła teraz na Wschód. Minęło trochę czasu, nim się odezwała:
- Co teraz zrobisz? Jakiego wyboru dokonasz?
- Nie wiem. Będę to musiała kiedyś zrobić, ale jeszcze nie teraz. Nie wiem, jak oni wszyscy tego dokonali. Wybrali, a potem byli szczęśliwi. Ja też tego chcę. Wybrać, nie mając poczucia winy, że kogoś zwodzę.
- Twoje marzenie z pewnością się spełni…

*  *  *

   Następnego dnia Nimrodel poszła z Elrosem nad morze. Nad ich głowami latały olbrzymie orły. W pewnej chwili jeden z nich zniżył lot i wylądował tuż obok Nimrodel. Z grzbietu ptaka ześlizgnął się Amroth i przywitał się z Nimrodel.
- W moich stronach jeździ się konno, ale widzę, że tu jest inaczej.
- Jazda konna już mi się znudziła, więc czasem korzystam z grzbietów moich przyjaciół.- Przerwał na chwilę, po czym szturchnął ptaka w bok.- Gdzie twoje maniery Indorze? Tak wielką panią trzeba godnie powitać.
Ptak spojrzał na niego przenikliwie, po czym zwrócił się do księżniczki ludzkim głosem:
- Witaj na Tol Eressei, Nimrodel, córko Elessara.
Nimrodel zaniemówiła z wrażenia.
- On mówi.
- Cieszę się, że to powiedziałaś- powiedział nieco urażony orzeł.- Sam nigdy bym się nie domyślił.
- Zamilknij, Indorze! Jeśli pani Galadriela się dowie, będziesz miał kłopoty.- Nimrodel posłała mu pytający spojrzenie.- Prosiła, abym dotrzymał ci towarzystwa. Z resztą sam miałem ci to zaproponować. To co, polecisz ze mną?
- Ale gdzie?
- Gdziekolwiek.
- To miłe z twojej strony, ale muszę pilnować Elrosa.
- Ja się nim zajmę- Miriel wyrosła obok jak z pod ziemi.
- Dziękuję Miriel, ale…
- Nie ma żadnego ale!
Nimrodel nie była przekonana. Wciąż miała w pamięci koszmarny sen z orłem w roli głównej. Tymczasem Amroth uśmiechnął się kpiąco.
- Chyba się nie boisz?
- Ja? Bać się? Nie żartuj sobie!
- No to chodź.
   W ten sposób Nimrodel odbyła swoją pierwszą podniebną podróż. Co prawda Amroth pokazywał jej miejsca, tak odległe, że jej ludzkie oczy nie mogły ich dostrzec, ale wszystko i tak było cudowne. Wieczorem szli razem przez port, kiedy Nimrodel zobaczyła nagle kogoś, kto zupełnie tu nie pasował.
- Tam jest krasnolud!
- On? To Gimli, syn Glóina.
- Czyli to prawda…
- Co?
- Że elf Legolas go tu ze sobą zabrał. W Gondorze nikt w to nie wierzy.
- Jeśli pójdziemy jeszcze kawałek w tamtą stronę, może się okazać, że spotkamy Froda Bagginsa, Mithrandira i Sama Gamgee.
- Nie tym razem. Ostatnio spotykam osoby, które znam tylko z opowieści, Jak na razie mam dość rewelacji.
Ruszyli dalej w swoją stronę, kiedy Nimrodel przystanęła i dyskretnie wskazała kolejną osobę.
- Kim ona jest?
- To Tauriel. Kapitan straży króla Thranduila.
- Przecież ona zginęła.
- Masz rację, ale nie zapominaj, gdzie jesteśmy. Ma żal do Valarów.
- O co?
- Siostrzeńcowi Thorina, Kiliemu, nie pozwolono tu wejść. Jego i Tauriel łączyła wielka, niespełniona  miłość.
- Tak samo jak Amrotha i Nimrodel…
- Co takiego?
- Nie, nic. Nieważne.
Po chwili dotarli do domu, w którym mieszkała. Zdziwili się, gdy zobaczyli tam Indora. Orzeł czym prędzej do nich podleciał.
- Moi pobratymcy przynieśli wieści ze Śródziemia. Gondor toczy wojnę z Haradem, prawda Nimrodel?
- Gdy wyjeżdżałam, oba państwa przygotowywały się do wojny.
- Władcę Haradu opętał zły duch. To Umrath. W czasach Saurona nic nie znaczące widmo, teraz największy wróg ludzi.
- Czy mój brat o tym wie?
- Wszyscy już wiedzą. Są jednak nieświadomi tego, z jak wielkim wrogiem przyjdzie im się mierzyć.
Nimrodel pobladła i pobiegła w stronę Elladana, który spacerował razem z Miriel. Szybko wytłumaczyła mu, o co chodzi i natychmiast zwołano naradę. Chcąc nie chcąc, Nimrodel musiała odezwać się do Elronda, który gwałtownie zaprotestował jej wyjazdowi do Śródziemia.
- To potężny wróg, Nimrodel. Zginiesz, nim zdążysz zadać pierwszy cios.
- Nagle obchodzi cię, co się ze mną stanie? To moja sprawa, czy podążę pomóc bratu.
- Sam wyjazd to rzeczywiście twoja sprawa. Ale chcąc pomóc bratu będziesz musiała mieć spory oddział. Bez zgody Valarów nie możemy udzielić wsparcia Gondorowi.
- Więc sama poproszę ich o pomoc.

*  *  *


   Wschodziło słońce, gdy dwa dni później oddział złożony ze stu dosiadających orłów łuczników było gotowych do drogi. Valarowie udzielili pomocy ludzkiemu państwu, jednak nikt nigdy nie dowiedział się, co Nimrodel usłyszała podczas audiencji.
   Galadriela podeszła do Nimrodel i położyła jej dłonie na ramionach.
- Uważaj na siebie, Nimrodel! Wiem z własnego doświadczenia, że duma może zgubić. Raz się już o tym przekonałaś. Nie kłopocz się wyborem. Wiem, że dokonasz go wtedy, gdy najmniej będziesz się tego spodziewała. I powiedz Lalaith, żeby przyszykowała kołyskę.
Nimrodel popatrzyła na nią z niedowierzaniem. Przyszło jej na myśl, ze taką samą minę będzie miała Lalaith.
- Dziękuję. Żegnajcie.
- Namárie!
Orły wzbiły się w powietrze. Elros obserwował znikający pod nimi ląd.
- Lecimy do domu, Nim?
- Tak…Do domu.

*  * *

   Anduril błysnął w ręku Eldariona, po czym wbił się prosto w serce Aulendila. Ostatnim, desperackim ruchem demon wbił nóż w ciało króla. Ostatnim, co ujrzał Eldarion, była niesamowita jasność na wschodzie. Obaj władcy padli na ziemię. Z gardła Aeriny wyrwał się krzyk. Nawet nie wiedziała kiedy znalazła się przy królu, po czym zaczęła bronić jego ciała przed barbarzyńskimi rodakami. Ten i ów rozpoznał w niej swoją księżniczkę. Nagle tuż obok jej twarzy przeleciała strzała i ugodziła orka, który zamierzał zajść ją od tyłu. Po chwili takich strzał pojawiło się więcej. Zdawało się, że spadają z nieba. Nagle usłyszała okrzyki:
- Orły! Orły nadlatują!
Rzeczywiście. Po niebie sunęła setka orłów niosących łuczników. Nagle zdarzyło się coś, co odwróciło uwagę Aeriny od cudownego widoku. Ciało Aulendila poruszyło się. Dziewczyna podeszła bliżej i wyciągnęła przed siebie miecz. Aulendil stanął przed nią, a z piersi wystawał mu Anduril. W tej samej chwili jeden z orłów powalił demona, a drobna osoba siedząca na jego grzbiecie wbiła miecz Eldariona jeszcze głębiej. Postać zdjęła nakrycie głowy i oczom Aeriny u kazała się twarz Nimrodel.
- Zabierz go stąd!
- Ale…
- Rób, co mówię! To jeszcze nie koniec.
Aulendil już się nie ruszał, ale nad jego ciałem pojawiła się ciemna, gęstniejąca mgła, która po chwili przybrała kształt rosłego mężczyzny. Widząc to, Aerina jak najszybciej odciągnęła Eldariona.
   Tymczasem Nimrodel dobyła elfickiego miecza i stanęła wyprostowana na przeciw Umratha. Demon zarechotał.
- Myślałem, że potomkowie Eldarów są mądrzejsi i nie mierzą się z silniejszymi od siebie.
Zadał pierwszy cios, ale księżniczka sprawnie go sparowała, tak samo było z kolejnym. Umrath stracił cierpliwość i przyspieszył. Po chwili zranił ją w nogę. Syknęła z bólu i osunęła się na kolana.
- Tak samo wyglądał twój brat tuż przed tym, jak pozbawiłem go życia. Pogódź się z tym, marna istoto! To koniec!
Nimrodel prze chwilę też tak myślała, ale nagle coś do niej dotarło. Już czas…
- To nie koniec. To dopiero początek.
*  *  *

   Czuję, jak moje ciało z każdą chwilą staje się silniejsze. Zamykam oczy, a gdy je otwieram widzę wszystko z najdrobniejszymi detalami. Widzę ciemniejszy punkt w ciele Umratha i wbijam tam miecz pokryty elfickimi runami.

*  *  *

   Walczący obok Elladan i Elrohir zobaczyli dziwne światło i spojrzeli w jego stronę. Światłość biła od Nimrodel, walczącej z Umrathem. Elrohir natychmiast rzucił się w jej stronę, ale brat go powstrzymał.
- Czekaj.
Nimrodel właśnie wbiła miecz w przezroczyste ciało wroga. Powietrzem wstrząsnął potępieńczy wrzask i demon eksplodował wzbijając tumany kurzu. Kiedy pył opadł zobaczyli księżniczkę, która oddychała ciężko. Po chwili uniosła miecz w geście zwycięstwa. Bracia w momencie zrozumieli, co się stało.
   Nimrodel dokonała wyboru. Wybrała los Pierworodnych.
________________________________________________________

   Rozdział dość długi. Mam nadzieję, że wynagrodzi Wam brak notki w zeszłym tygodniu.
Jak widzicie, Nimrodel żyje. Ale co z jej bratem? Proszę o uzbrojenie się w cierpliwość