Nimrodel spojrzała w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą
widziała Umratha. Po demonie nie zostało ani śladu. Spojrzała w stronę Aeriny,
która usiłowała obronić Eldariona przed napastnikami. Jeden z orłów zniżył
lot i momentalnie usunął wszystkich z drogi Nimrodel. Przypadła do
brata. Wyglądał jak martwy, ale coś
mówiło jej, że żyje.
- Zabierz go do miasta.
- Nimrodel, on nie żyje- Aerina wyglądała na załamaną.
- Żyje, jest tylko poważnie ranny.
- Nawet jeśli żyje, to kto teraz go wyleczy? Umrze, nim dojedziemy
do Minas Tirith.
Orzeł, który przedtem powalił orków, teraz wylądował przy
nich.
- Ja ich zabiorę, pani.
- Świetnie. Zatem lećcie.
- Nie zestrzelą nas?
- O to nie musisz się martwić Aerino.
Po chwili patrzyła,
jak ptak wzbija się wysoko w górę. Następnie rozejrzała się po okolicy. Wszędzie leżeli zabici i ranni. Księżniczka
krzyknęła, gdy zobaczyła znajomą twarz. Mardil leżał wśród kilkunastu
powalonych przeciwników i ściskał w dłoni sztandar. Żył.
- Odchodzę, Nimrodel.
- Nie. Wyzdrowiejesz, przyjacielu..
- Poległem u boku króla. To najlepsze, co mogło mnie
spotkać. Wygracie tą wojnę. Widziałem, co zrobiłaś. Zobaczysz, będzie tak, jak
dawniej. Gondor będzie miał królową.
- Majaczysz.
- Nie, księżniczko. Aerina to dobra kobieta i Eldarion o tym
wie. Kocha ją.
Zaczął oddychać ciężko. Jego ciałem wstrząsały drgawki.
- Weź…Sztandar…- wcisnął jej go w ręce. Oczy zaszły mu mgłą.
Ręka zaczęła szukać miecza. Nimrodel podała mu go.- Dziękuję… Teraz mogę
odejść.
- Żegnaj.
Mardil odszedł. Po
chwili Nimrodel rzuciła się w wir walki. Gdy spotkała Berena, spytała:
- Jakie mamy szanse?
- Duże- odpowiedział, mimo zdziwienia, że widzi księżniczkę
w centrum bitwy.
- Przejmujesz dowodzenie. Orków wybijajcie wszystkich, ale
ludzi oszczędźcie. Być może będą chcieli się poddać.
Po chwili Beren
wydawał rozkazy, a Nimrodel wzbiła się w powietrze na orle i z góry oceniła
sytuację. Kiwnęła głową z zadowoleniem. Wszystko szło po jej myśli, więc mogła
się skierować do stolicy.
Wielki orzeł
lądujący na dziedzińcu w Minas Tirith wzbudził ogólne zaciekawienie. Po chwili
jednak odleciał, a Nimrodel udała się do Domów Uzdrawiania. W jednej z komnat
leżał jej brat, a obok siedziała zapłakana Aerina.
- Nie płacz. On żyje.
- Rany, które odniósł są głębokie. Zwłaszcza jedna. Ta na
brzuchu.
Nimrodel zdjęła
bandaże i jej oczom ukazała się szkaradna rana.
- Potrzebny mi athelas i wrzątek. Natychmiast.
Aerina rzuciła się do wyjścia. Tymczasem Nimrodel wzięła
brata za rękę. Wiedziała, że tylko ona potrafi go wyleczyć. Ale czy dam radę? Po chwili wróciła
Aerina. Nimrodel wrzuciła liście do wody. Poczuła świeży zapach.
- Zrób okłady.
Aerina przykładała liście do rany, przedtem je porwawszy.
Nimrodel zamknęła oczy, ponownie wzięła brata za rękę i wypowiedziała słowa,
które niedawno uratowały jej życie.
- Eldarion,
lasto beth nîn, tolo dan nan galad.
Nic się nie stało. Nimrodel już traciła nadzieję, kiedy... Król zaczął
regularnie oddychać. Po chwili otworzył oczy i spojrzał przytomnie na siostrę.
- Czy ty przypadkiem nie miałaś odpłynąć ze Śródziemia?
- Widzę, że już nic ci nie jest- odparła kąśliwym tonem,
mimo że potwarzy spływały jej łzy szczęścia i ulgi.
- Nie pytam co tu robisz, bo wiem, że nie powiesz mi póki
stąd nie wyję.
- No proszę. Tobie na prawdę nic już nie jest.
Eldarion nagle spoważniał. Wróciły do niego obrazy z pola bitwy.
- Co z Aulendilem?
- Zabiłeś jego ciało. Ja zajęłam się resztą.
Aerina cicho wyszła z pokoju. Ona również chciała
porozmawiać z Eldarionem, ale ustąpiła Nimrodel.
- Jak to zrobiłaś? Człowiek nie mógł tego dokonać.
- Masz rację. Nie mógł.
Odwróciła wzrok i popatrzyła przez okno. Po chwili poczuła,
że brat ściska jej dłoń.
- Dokonałaś wyboru, prawda? Żeby nas ratować?
- Nie planowałam tego. Samo tak wyszło. Ale wiem, że dobrze
zrobiłam- uśmiechnęła się.- Gdybym nie wybrała, wolę nie myśleć, co by się z
tobą stało.
Opowiedziała bratu
całą historię. Byli sami, a lepsza okazja mogła się nie trafić.
- Jesteś niesamowita. Dokonałaś tyle w tak krótkim czasie.
Jednak muszę cię o coś prosić. Przejmij na jakiś czas władzę. Przynajmniej na
następne dwa dni.
- Chyba ma dwa tygodnie. Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak
poważne rany poniosłeś?
- Nimrodel, chyba się nie doceniasz.
- Możliwe, ale wolę nie ryzykować. Widzę, ze jesteś
zmęczony. Pójdę już.
Kiedy wyszła z pokoju, oparła się ciężko o ścianę. Ona też
była zmęczona. Poszła do swoich komnat, odświeżyła się, a następnie udała do
sali tronowej. Weszła po schodach na podwyższenie, ale nie odważyła się usiąść
na tronie. Pierwsze osoby, które poprosiły o audiencję, znała aż za dobrze.
- Można wiedzieć, gdzie u licha ciężkiego byłaś?!- Elladan
był wyraźnie wytrącony z równowagi.- Przeszukaliśmy całe pole bitwy, szukając
cię!
- Byłam zajęta. Mój brat był umierający.
Elladana zdziwił jej chłodny, opanowany głos. Zaniemówił na
chwilę, co wykorzystał jego brat.
- Nie zrozum nas źle, Nimrodel. Martwiliśmy się. Co by
powiedzieli pozostali, gdyby coś ci się stało?
- Na przykład kto?
Elf zamyślił się na chwilę. Zastanawiał się , czy powiedzieć
o tym, jak Elrond martwił się o wnuczkę.
Po chwili zrezygnował z tego pomysłu.
- Miriel by nas zamordowała. Ale skoro nic ci nie jest,
pójdziemy już. Masz dużo na głowie.
Następnie przyszło
kilka osób z mniej lub bardziej poważnymi problemami. Po pewnym czasie
przyszedł zakapturzony mężczyzna. Ubrany był na czarno i wyraźnie się garbił.
- Co cię tu sprowadza?
- Mam dla księżniczki propozycję. Propozycję nie do
odrzucenia.
- Jaką?
- Oddaj mi miasto.
- Co takiego?!
- Słyszałaś, Nimrodel. Oddaj mi miasto, a oszczędzisz życie
wielu ludziom. Pod murami stoi zbrojny oddział.
Nimrodel wiedziała, że tajemniczy przybysz kłamie. Gdyby
Minas Tirith było zagrożone, ona pierwsza
by o tym wiedziała.
- Kim jesteś?
- Nie poznajesz mnie?
Odrzucił kaptur i oczom Nimrodel ukazała się jego twarz.
- Ulrad…
- Nie doceniłem cię. Po tylu odniesionych ranach, zadanych
zatrutą bronią powinnaś być martwa. Z chęcią zrobię to, co nie udało się moim
nieudolnym pomagierom. Ludzie nie stanowią dla mnie żadnej przeszkody.
- Wyobraź sobie, że dla mnie też nie.
Nimrodel stanęła naprzeciw zdrajcy.
- Jesteś najgłupszym człowiekiem, jakiego znam.
- Skończmy już z tymi uprzejmościami- księżniczka wyraźnie z
niego drwiła.
Zadał pierwszy cios, który ona sprawnie sparowała.
Po kilkunastu minutach jego twarz była czerwona i mokra od potu.
- Czy przypadkiem nie mówiłeś, że ludzie nie stanowią dla
ciebie problemu?
- Używasz jakichś diabelskich sztuczek, ale tym razem nic ci
one nie dadzą!- spojrzał na kogoś, kto musiał znajdować się za jej plecami.
Rozległ się zgrzyt, gdy ktoś z tyłu dobył miecza. W tej samej chwili dał się słyszeć
świst strzały, która przeleciała, tuż obok jej głowy. W otwartym oknie stał
elf, a za nim na niebie kołował orzeł. Nimrodel szybko jednak oprzytomniała i w
chwili, gdy Ulrad chciał zadać jej ostateczny cios, zrobiła to ona. Po chwili
zdrajca leżał rozciągnięty na posadzce.
- Amroth!
Elf zeskoczył z okna i uśmiechnął się promiennie.
- Miło cię znowu widzieć, Nimrodel, ale wolałbym cię spotkać
innej sytuacji.
- Co tu robisz?
- Wysłano mnie, abym cię pilnował. Miriel stwierdziła, że
ciągle pakujesz się w kłopoty. Nie chciałem jej wierzyć, ale teraz widzę, że
miała rację.
* * *
Aerina kilka razy
odetchnęła głęboko, po czym zapukała do komnaty Eldariona. Kiedy usłyszała jego
głos, weszła do środka. Stał przy oknie i wydawał się silniejszy, niż dwa dni
wcześniej, jednak wciąż był blady. Stała przez chwilę przy drzwiach, a potem
wolno podeszła i stanęła blisko niego.
- Jak się czujesz?
- Odkąd przyszłaś- lepiej.
- Przyszłam, aby powiedzieć, że wracam do domu.
- To konieczne?
- Muszę pomóc bratu. Trzeba na nowo wszystko uporządkować.
Zawrzeć sojusze. W tym będę mu szczególnie potrzebna…- dodała już ściszonym
głosem.
- Masz na myśli małżeństwo?
- A co innego? Nie powiedział mi wprost, że tego chce, ale…
To należy do mich obowiązków.
- Mam pomysł. Pomysł, który rozwiąże nasze problemy.
Pojedziesz z bratem, a następnie wrócisz, jak już wszystko się poukłada. Mój
pomysł polega na tym, że… Zostaniesz tu ze mną.
* * *
- Oświadczyłeś się
Aerinie!- Nimrodel zawołała triumfalnie, nim brat otworzył usta.
- Skąd o tym wiesz?
- Widziałam, że nie
przegapisz tej okazji.
Spacerowali po ogrodach, rozkoszując się początkiem lata. Tego
dnia Aerina i Elendur opuścili Minas Tirith, ale co zdziwiło Nimrodel,
księżniczka Haradu nie była smutna. A przecież wiedziała, że w ostatnich dniach
tylko Eldarion potrafił ją rozweselić.
- Powiesz mi, po co tu przyszliśmy?
- Mam dla ciebie niespodziankę. Z tym, ze musisz ją znaleźć…
- Tata!
Elros wypadł z pomiędzy krzewów i rzucił się ojcu na szyję.
- Albo i nie…To ja zostawię was samych. Muszę coś powiedzieć
Lalaith.
- Wiedziała, ze już jej nie słuchają. Byli zbyt szczęśliwi.
Eldarion wielokrotnie pytał o syna, ale ona uparła się, że sprowadzi chłopca do
miasta, dopiero, jak król wydobrzeje.
Po chwili zobaczyła
siostrę i stanęła jak wryta. Przed Lalaith klęczał Beren i trzymał głowę przy
jej brzuchu. Oboje płakali ze szczęścia. Mieli ku temu powód. Po dziesięciu
latach małżeństwa Lalaith miała urodzić pierwsze dziecko. Zdumiona Nimrodel
zorientowała się, że sama płacze.
Miałaś rację,
Galadrielo.
Ja zawsze mam rację.
* * *
- Aerino, bądź tak
dobra i przestań się trząść jak osika!
Nimrodel powoli traciła cierpliwość. Od pół godziny starała
się upiąć włosy Aeriny, ale kobieta była tak roztrzęsiona, że stawało się to
niemal niemożliwe.
- Nimrodel, kiedy ja jestem pewna, że się potknę!
- Złapię cię. Nie bój się.
Aerinie udało się jakoś opanować drżenie i Nimrodel dokończyła
swoje dzieło. Zostawiła dziwczynę w pokoju i poszła poszukać brata. Stał w
swojej komnacie z koroną w ręku i z zamyśleniem wpatrywał się w okno.
- Następny! Cóż za cudowna para: ona trzęsie się jak osika,
on zapomniał, jak się wkłada koronę na głowę.
- Po prostu się zamyśliłem, Nim. A co jeśli z Aeriną będzie
tak samo?
- Czyli jak?
- Jak z Morweną. Jeśli urodzi dziecko zdrowe i silne, jak
Elros, a sama nie przeżyje?
- Nawet tak nie myśl. Aerina jest silna, dzielna i przede
wszystkim starsza niż Morwena wtedy. Wszystko będzie dobrze.
Ceremonia zaślubin
była tematem rozmów jeszcze przez wiele miesięcy, jeśli nie lat. Aerinie udało
się nie potknąć, a Eldarion przypomniał sobie, jak się wkłada koronę. Lalaith i
Beren ogłosili, że spodziewają się potomka, a Elfwine i Simbelmyne po raz
pierwszy pokazali się publicznie ze swoim synkiem.
O zachodzie słonca
Nimrodel i Amroth stanęli na murach i spojrzeli na Zachód, a potem w stronę
zatoki Belfalas. I nagle serca zabiły im mocniej, bo zobaczyli statek elfów,
który właśnie przybijał do brzegu…
____________________________________________
No! To w końcu się wszystko wyjaśniło. Eldariona uratowałam,
zeswatałam z Aeriną, ale to nie koniec. Za jakiś czas pojawi się epilog.
Ten rozdział dedykuję Agnieszce( Agusia190 ) i życzę
powodzenie przy jej własnym opowiadaniu. :* :* :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz