Nimrodel
-Nimrodel, obudź
się. Miriel, to nie działa!
Elladan próbował
przywrócić siostrzenicy przytomność. Gorączka jeszcze się nasiliła, a ponad to
księżniczką wstrząsały drgawki. Elf przyjrzał się ranie na ramieniu. Była na
pozór zasklepiona, ale pod skórą zebrała się czarna ciecz.
- Co to u licha jest?!
Zrozpaczona Miriel tylko pokręcił głową. Wiedziała, ze
Elrohir nie utrzyma Elrosa na pokładzie, każąc wpatrywać się w port Eressei.
- Musimy zabrać ją do twego ojca. Na pewno jej pomoże.
Elladan nie był tego taki pewny, ale nie miał czasu na
rozmyślanie, bo właśnie wpłynęli do portu. Wziął Nimrodel delikatnie na ręce i
wyszedł na pokład. Na brzegu stała grupa elfów czekających na statek. Elladan
rozpoznał rodziców.
Elros podszedł do
Nimrodel. Po policzkach spływały mu łzy.
- Co jej jest?
- Nie wiem, Elrosie. Nie bój się, wyleczymy ją. A na razie
trzymaj się Miriel.
Elfka wzięła chłopca za rękę. Po chwili wszyscy zaczęli
schodzić na brzeg. Elladan, Mirel i Elros poczekali na koniec, ale Elrohir jako
pierwszy zszedł na ląd. Podszedł do rodziców i uściskał zapłakaną Celebrianę.
Następnie powitał ojca.
- Witaj synu. Nie ma z tobą twego brata?
- Jest jeszcze na
statku. Ojcze, potrzebujemy twojej pomocy. Jest z nami jeszcze Miriel i…
- Kto taki?- Celebriana włączyła się do rozmowy, a chwilę
później jej wzrok powędrował ku drugiemu synowi, który właśni do nich szedł z
nieznajomą dziewczyną na rękach. Elrohir podszedł do niego i uwolnił go od
ciężaru, choć Nimrodel na skutek działania trucizny była lżejsza niż piórko.
Elladan przywitał się z rodzicami, po czym wyjawił imię dziewczyny.
- To Nimrodel, córka Arweny. Jest poważnie chora. Raniono ją
zatrutym nożem w Bree. Umrze, jeśli jej nie pomożesz, ojcze.
- To człowiek- szepnęła Celebriana.
- To nie człowiek! To półelf!
Elros wyrwał się Miriel
i popatrzył ze złością na elfy.
- Ale on z całą pewnością jest człowiekiem- powiedział
Elrond.- Przywożąc ich tu naraziliście nas na gniew Valarów. Dam wam leki dla
Nimrodel, ale nie przyłożę ręki do jej uzdrowienia.
Elladan popatrzył gniewnie na ojca i jednocześnie zatkał
Elrosowi usta dłonią, ponieważ chłopiec miał już zacząć krzyczeć.
- To nic nie da- wyjaśnił krótko.
* * *
Świat zawirował mi przed oczami i pogrążyłam
się w mroku przepełnionym ogromnym bólem. Zdawało mi się, że ciemności są co
raz większe, a wraz z nim wzrastał ból. Czułam, jak ktoś kilkakrotnie mnie
przenosi. Czułam powiew wiatru na twarzy, a potem ktoś położył mnie na czymś
miękkim. Ból znów się spotęgował.
To koniec, wiem to.
Myśl o tym, co będzie dalej z Elrosem nie daje mi spokoju. Zdobywam się na
ostatni wysiłek. Wypowiadam tylko kilka słów, a czuję się, jakbym podniosła
górę
- Elladanie, zadbaj, żeby Elros wrócił do Gondoru. Obiecaj
mi to…
Nie ma odpowiedzi, nie
mam już sił.
* * *
- Gaśnie!
Podano już wszystkie możliwe lekarstwa, a było tylko gorzej.
W tej chwili Nimrodel odezwała się ledwo słyszalnym głosem:
- Elladanie, zadbaj, żeby Elros wrócił do Gondoru. Obiecaj
mi to…
- Obiecuję…
Nagle Miriel zerwała
się z miejsca i ruszyła do wyjścia.
- Gdzie idziesz?
- Po twojego ojca. Musi nam pomóc.
- Nie zrobi tego.
Miriel mimo to wybiegła z pomieszczenia i ruszyła przez
korytarz. Zobaczyła przed sobą Elronda i podbiegła do niego.
- Nie, Miriel. Nie pomogę wam.
- Pozwolisz, by twoja wnuczka umarła? Ona tu nie jest dla
siebie. Ma misję do spełnienia. Ten chłopiec, to Elros, wnuk Arweny. Gondorowi
grozi wojna, więc go zabrała za granicę i dotarła aż tu.
Czy to sumienie go do tego zmusiło, czy natarczywe
spojrzenie Miriel? W tej chwili tego nie wiedział, ale ruszył w stronę komnaty,
w której jego synowie walczyli o życie księżniczki. Spojrzeli na niego
zdumieni, kiedy podszedł do łóżka i wziął Nimrodel za rękę wypowiadając
jednocześnie słowa:
- Nimrodel,
lasto beth nîn, tolo dan nan galad.
* * *
Ktoś mnie woła. Słyszę jego głos wyraźnie,
ale nie ufam mu. Ta sama osoba nie chciała mi przedtem pomóc. Duma nie pozwala
mi przyjąć pomocy. Mrok pochłania mnie jeszcze bardziej.
* * *
- Nie ufa mi.
Słyszała, co przedtem powiedziałem. Jej stan się jeszcze pogorszył.
Miriel ponownie wyszła na korytarz i rozmyślała, do kogo
jeszcze mogłaby się udać. Nagle ją olśniło. Że
też nie pomyślałam o tym wcześniej!
* * *
Odchodzę…Odchodzę nie dokonawszy wyboru. Jest ciemno. Wszystko mnie boli.
Ciało trawi ogień. Aż nagle robi się jasno. Przyjemnie jasno. Ktoś bierze moją
rękę, kładzie dłoń na głowie. Kobiecy głos wypowiada słowa w języku elfów:
- Nimrodel,
lasto beth nîn, tolo dan nan galad.
Nie mogę go nie
posłuchać. Ciekawość zwycięża. Chcę zobaczyć, kto ma dość sił, aby mnie zmusić
do przebudzenia.
* * *
Elladan stracił już
nadzieję, gdy wróciła Miriel. Elrohir właśnie zmieniał zimny okład, gdy ktoś
położył mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z Galadrielą.
Za nią stała Miriel i wpatrywała się w wymizerowaną twarz Nimrodel.
- Pomóż jej. Mnie nie ufa- odezwał się Elrond.
- Wcale się temu nie dziwię- odparła chłodno. Położyła rękę
na głowie księżniczki i ujęła jej dłoń.
- Nimrodel,
lasto beth nîn, tolo dan nan galad.
Nimrodel drgnęła, a potem zaczęła regularnie oddychać. Otworzyła
oczy, uśmiechnęła się, a potem znów je zamknęła i zasnęła. Galadriela także się
uśmiechnęła i pogłaskała ją po głowie.
- Jutro będzie jak nowo narodzona.
- Dziękuję- cienki głosik dobiegał z kąta, w którym jeszcze
przed chwilą spał Elros. Chłopiec podszedł do Galadrieli. Patrzył na nią przez
łzy, po czym mocno się do niej przytulił. Zaskoczył ją tym tak samo, jak
wszystkich innych.
- Już dobrze. Nimrodel wyzdrowieje.
- Jak to możliwe? Nikt nie potrafił jej pomóc.
Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Czy to ważne? Najważniejsze, że żyje, prawda?
* * *
Promienie
wschodzącego słońca padały na twarz Nimrodel przyjemnie ją ogrzewając.
Odetchnęła głęboko świeżym powietrzem i otworzyła oczy. Biała komnata w której
leżała była obszerna, a jej okna wychodziły na Wschód. Na parapecie siedziała
Miriel. Jeszcze piękniejsza, niż zwykle. Zawdzięczała to temu, że znajdowała
się w Nieśmiertelnych Krainach.
- Miriel?
Elfka podskoczyła jak oparzona i podbiegła do łóżka.
- Obudziłaś się! Wreszcie! Jak się czujesz?
- Nie czułam się tak dobrze, odkąd opuściłam Eregion.
- Pani Galadriela mówiła, że tak właśnie będzie.
- Kto taki?
- Pani Galadriela. To właśnie ona sprawiła, że wyzdrowiałaś
- Jedyne, co pamiętam to niesamowite światło towarzyszące
jej głosowi. Co z Elrosem? Gdzie Elladan i Elrohir?
- Elros śpi, a oni są z rodzicami.
- To Elrond nie chciał mi pomóc, prawda?
Miriel skinęła głową i więcej nie rozmawiały na ten temat.
Minęło kilka dni, podczas których Nimrodel całkowicie odzyskała siły. Zaczęła
spacerować wsparta na ramieniu któregoś z braci. Skutecznie unikała innych
elfów, choć bardzo chciała podziękować Galadrieli. Po kolejnych kilku dniach
spacerowała już sama. Pewnego dnia zapragnęła wreszcie podziękować Galadrieli i
ruszyła na jej poszukiwanie. Mijało ją wielu elfów i wiedziała, że może po
prostu spytać, gdzie ją znajdzie, ale wszyscy patrzyli na nią tak nienawistnie,
że wolała się nie odzywać. W ten sposób dotarła do białej plaży. Była pusta,
cicha i niewyobrażalnie piękna.
- Zgubiłaś się?
Za nią stał ciemnowłosy elf i uśmiechał się przyjaźnie.
Uśmiech był szczery i sprawiał, że elf wyglądał na godnego zaufania.
- Nie, po prostu szukam pani Galadrieli. Wiesz, gdzie mogę
ją spotkać?
- Masz szczęście. O tej porze często spaceruje po plaży. O,
tam jest.
Nimrodel odwróciła się i zobaczyła spacerującą postać.
- Dziękuję...
- Mam na imię Amroth
- Dziękuję, Amrocie. Mam na imię Nimrodel.
- Cóż za dziwna zbieżność imion, prawda?
- Rzeczywiście. Muszę już iść. Do widzenia.
- Do zobaczenia.
Nimrodel z duszą na ramieniu ruszyła przez plażę w stronę
spacerującej Galadrieli. Teraz, gdy miała z nią porozmawiać, czuła się dziwnie.
Po chwili zrozumiała, o co chodzi. Czuła się onieśmielona. Ona, księżniczka
Gondoru, która nigdy nie miała problemów z nieśmiałością. Weź się w garść! Była już blisko i Galadriela ją zauważyła.
Przystanęła, zaciekawiona.
- O co chodzi, Nimrodel?
- Ja… To znaczy…
- Chcesz mi podziękować, ale nie wiesz, jak się do mnie
zwrócić- nie było to pytanie, a stwierdzenie faktu.- Myślę, że najlepiej będzie
po imieniu.- Nimrodel otworzyła szeroko oczy.- Nie patrz tak na mnie.
Nimrodel nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Osoba, z
którą rozmawiała, właśnie odczytała jej myśli. Ale potem zdała sobie sprawę, że
nie jest w Śródziemiu, ale w zupełnie innym świecie.
- Tak… Dokładnie o to mi chodziło. Dziękuję. Dziękuję z
całego serca.
Odwróciła się, by odejść, ale Galadriela złapała ją za
zdrową rękę.
- Nie odchodź jeszcze. Opowiedz mi coś o sobie i o twoim
rodzeństwie.
I Nimrodel
opowiedziała. O wszystkim. O Lalaith, Simbelmyne, Eldarionie, Morwenie i
Elrosie.
- A co z tobą? Opowiedziałaś mi o ludziach, ale pozostaje
jeszcze ostatni półelf w historii Śródziemia.
- Przecież wiesz o wszystkim. Nie jestem dla ciebie zagadką.
- Dla mnie nie. Ale dla innych- owszem.
Nimrodel zamilkła, ale po chwili spytała:
- Moja matka wiedziała, prawda? Arwena wiedziała, kim
jestem?
- Domyślała się tego. Myślę, że nie była pewna i dlatego nic
nie mówiła.
- A potem odeszła. Poszła do Lothlórien i tam już zostanie.
- Zmarła tam?
- Tak. Spoczywa na Cerin Amroth…
Galadriela patrzyła teraz na Wschód. Minęło trochę czasu,
nim się odezwała:
- Co teraz zrobisz? Jakiego wyboru dokonasz?
- Nie wiem. Będę to musiała kiedyś zrobić, ale jeszcze nie
teraz. Nie wiem, jak oni wszyscy tego dokonali. Wybrali, a potem byli
szczęśliwi. Ja też tego chcę. Wybrać, nie mając poczucia winy, że kogoś zwodzę.
- Twoje marzenie z pewnością się spełni…
* * *
Następnego dnia
Nimrodel poszła z Elrosem nad morze. Nad ich głowami latały olbrzymie orły. W
pewnej chwili jeden z nich zniżył lot i wylądował tuż obok Nimrodel. Z grzbietu
ptaka ześlizgnął się Amroth i przywitał się z Nimrodel.
- W moich stronach jeździ się konno, ale widzę, że tu jest
inaczej.
- Jazda konna już mi się znudziła, więc czasem korzystam z
grzbietów moich przyjaciół.- Przerwał na chwilę, po czym szturchnął ptaka w
bok.- Gdzie twoje maniery Indorze? Tak wielką panią trzeba godnie powitać.
Ptak spojrzał na niego przenikliwie, po czym zwrócił się do
księżniczki ludzkim głosem:
- Witaj na Tol Eressei, Nimrodel, córko Elessara.
Nimrodel zaniemówiła z wrażenia.
- On mówi.
- Cieszę się, że to powiedziałaś- powiedział nieco urażony
orzeł.- Sam nigdy bym się nie domyślił.
- Zamilknij, Indorze! Jeśli pani Galadriela się dowie,
będziesz miał kłopoty.- Nimrodel posłała mu pytający spojrzenie.- Prosiła, abym
dotrzymał ci towarzystwa. Z resztą sam miałem ci to zaproponować. To co,
polecisz ze mną?
- Ale gdzie?
- Gdziekolwiek.
- To miłe z twojej strony, ale muszę pilnować Elrosa.
- Ja się nim zajmę- Miriel wyrosła obok jak z pod ziemi.
- Dziękuję Miriel, ale…
- Nie ma żadnego ale!
Nimrodel nie była przekonana. Wciąż miała w pamięci
koszmarny sen z orłem w roli głównej. Tymczasem Amroth uśmiechnął się kpiąco.
- Chyba się nie boisz?
- Ja? Bać się? Nie żartuj sobie!
- No to chodź.
W ten sposób
Nimrodel odbyła swoją pierwszą podniebną podróż. Co prawda Amroth pokazywał jej
miejsca, tak odległe, że jej ludzkie oczy nie mogły ich dostrzec, ale wszystko
i tak było cudowne. Wieczorem szli razem przez port, kiedy Nimrodel zobaczyła
nagle kogoś, kto zupełnie tu nie pasował.
- Tam jest krasnolud!
- On? To Gimli, syn Glóina.
- Czyli to prawda…
- Co?
- Że elf Legolas go tu ze sobą zabrał. W Gondorze nikt w to
nie wierzy.
- Jeśli pójdziemy jeszcze kawałek w tamtą stronę, może się
okazać, że spotkamy Froda Bagginsa, Mithrandira i Sama Gamgee.
- Nie tym razem. Ostatnio spotykam osoby, które znam tylko z
opowieści, Jak na razie mam dość rewelacji.
Ruszyli dalej w swoją stronę, kiedy Nimrodel przystanęła i
dyskretnie wskazała kolejną osobę.
- Kim ona jest?
- To Tauriel. Kapitan straży króla Thranduila.
- Przecież ona zginęła.
- Masz rację, ale nie zapominaj, gdzie jesteśmy. Ma żal do
Valarów.
- O co?
- Siostrzeńcowi Thorina, Kiliemu, nie pozwolono tu wejść.
Jego i Tauriel łączyła wielka, niespełniona
miłość.
- Tak samo jak Amrotha i Nimrodel…
- Co takiego?
- Nie, nic. Nieważne.
Po chwili dotarli do domu, w którym mieszkała. Zdziwili się,
gdy zobaczyli tam Indora. Orzeł czym prędzej do nich podleciał.
- Moi pobratymcy przynieśli wieści ze Śródziemia. Gondor
toczy wojnę z Haradem, prawda Nimrodel?
- Gdy wyjeżdżałam, oba państwa przygotowywały się do wojny.
- Władcę Haradu opętał zły duch. To Umrath. W czasach
Saurona nic nie znaczące widmo, teraz największy wróg ludzi.
- Czy mój brat o tym wie?
- Wszyscy już wiedzą. Są jednak nieświadomi tego, z jak
wielkim wrogiem przyjdzie im się mierzyć.
Nimrodel pobladła i pobiegła w stronę Elladana, który
spacerował razem z Miriel. Szybko wytłumaczyła mu, o co chodzi i natychmiast
zwołano naradę. Chcąc nie chcąc, Nimrodel musiała odezwać się do Elronda, który
gwałtownie zaprotestował jej wyjazdowi do Śródziemia.
- To potężny wróg, Nimrodel. Zginiesz, nim zdążysz zadać
pierwszy cios.
- Nagle obchodzi cię, co się ze mną stanie? To moja sprawa,
czy podążę pomóc bratu.
- Sam wyjazd to rzeczywiście twoja sprawa. Ale chcąc pomóc
bratu będziesz musiała mieć spory oddział. Bez zgody Valarów nie możemy
udzielić wsparcia Gondorowi.
- Więc sama poproszę ich o pomoc.
* * *
Wschodziło słońce, gdy dwa dni później oddział złożony ze stu dosiadających orłów łuczników było gotowych do drogi. Valarowie udzielili pomocy ludzkiemu państwu, jednak nikt nigdy nie dowiedział się, co Nimrodel usłyszała podczas audiencji.
Galadriela podeszła
do Nimrodel i położyła jej dłonie na ramionach.
- Uważaj na siebie, Nimrodel! Wiem z własnego doświadczenia,
że duma może zgubić. Raz się już o tym przekonałaś. Nie kłopocz się wyborem.
Wiem, że dokonasz go wtedy, gdy najmniej będziesz się tego spodziewała. I
powiedz Lalaith, żeby przyszykowała kołyskę.
Nimrodel popatrzyła na nią z niedowierzaniem. Przyszło jej
na myśl, ze taką samą minę będzie miała Lalaith.
- Dziękuję. Żegnajcie.
- Namárie!
Orły wzbiły się w powietrze. Elros obserwował znikający pod
nimi ląd.
- Lecimy do domu, Nim?
- Tak…Do domu.
* * *
Anduril błysnął w ręku Eldariona, po czym wbił się prosto w serce
Aulendila. Ostatnim, desperackim ruchem demon wbił nóż w ciało króla. Ostatnim,
co ujrzał Eldarion, była niesamowita jasność na wschodzie. Obaj władcy padli na
ziemię. Z gardła Aeriny wyrwał się krzyk. Nawet nie wiedziała kiedy znalazła
się przy królu, po czym zaczęła bronić jego ciała przed barbarzyńskimi
rodakami. Ten i ów rozpoznał w niej swoją księżniczkę. Nagle tuż obok jej
twarzy przeleciała strzała i ugodziła orka, który zamierzał zajść ją od tyłu.
Po chwili takich strzał pojawiło się więcej. Zdawało się, że spadają z nieba.
Nagle usłyszała okrzyki:
- Orły! Orły nadlatują!
Rzeczywiście. Po niebie sunęła
setka orłów niosących łuczników. Nagle zdarzyło się coś, co odwróciło uwagę
Aeriny od cudownego widoku. Ciało Aulendila poruszyło się. Dziewczyna podeszła
bliżej i wyciągnęła przed siebie miecz. Aulendil stanął przed nią, a z piersi
wystawał mu Anduril. W tej samej chwili jeden z orłów powalił demona, a drobna
osoba siedząca na jego grzbiecie wbiła miecz Eldariona jeszcze głębiej. Postać
zdjęła nakrycie głowy i oczom Aeriny u kazała się twarz Nimrodel.
- Zabierz go stąd!
- Ale…
- Rób, co mówię! To jeszcze nie
koniec.
Aulendil już się nie ruszał, ale
nad jego ciałem pojawiła się ciemna, gęstniejąca mgła, która po chwili
przybrała kształt rosłego mężczyzny. Widząc to, Aerina jak najszybciej
odciągnęła Eldariona.
Tymczasem Nimrodel dobyła elfickiego miecza i stanęła wyprostowana na
przeciw Umratha. Demon zarechotał.
- Myślałem, że potomkowie Eldarów
są mądrzejsi i nie mierzą się z silniejszymi od siebie.
Zadał pierwszy cios, ale
księżniczka sprawnie go sparowała, tak samo było z kolejnym. Umrath stracił
cierpliwość i przyspieszył. Po chwili zranił ją w nogę. Syknęła z bólu i
osunęła się na kolana.
- Tak samo wyglądał twój brat tuż
przed tym, jak pozbawiłem go życia. Pogódź się z tym, marna istoto! To koniec!
Nimrodel prze chwilę też tak
myślała, ale nagle coś do niej dotarło. Już
czas…
- To nie koniec. To dopiero
początek.
* * *
Czuję, jak moje ciało z każdą
chwilą staje się silniejsze. Zamykam oczy, a gdy je otwieram widzę wszystko
z najdrobniejszymi detalami. Widzę ciemniejszy punkt w ciele Umratha i
wbijam tam miecz pokryty elfickimi runami.
* * *
Walczący obok Elladan i Elrohir zobaczyli dziwne światło i spojrzeli w
jego stronę. Światłość biła od Nimrodel, walczącej z Umrathem. Elrohir
natychmiast rzucił się w jej stronę, ale brat go powstrzymał.
- Czekaj.
Nimrodel właśnie wbiła miecz w
przezroczyste ciało wroga. Powietrzem wstrząsnął potępieńczy wrzask i demon
eksplodował wzbijając tumany kurzu. Kiedy pył opadł zobaczyli księżniczkę,
która oddychała ciężko. Po chwili uniosła miecz w geście zwycięstwa. Bracia w
momencie zrozumieli, co się stało.
Nimrodel dokonała wyboru. Wybrała los Pierworodnych.
________________________________________________________
Rozdział dość długi. Mam nadzieję, że wynagrodzi Wam brak notki w
zeszłym tygodniu.
Jak widzicie, Nimrodel żyje. Ale co z jej bratem? Proszę o uzbrojenie
się w cierpliwość