poniedziałek, 24 marca 2014

Epilog



Piosenka do epilogu:

   - Naprawdę odpływasz już jutro?
- Wracam do domu.
- Tu jest twój dom, Nim.
- Już nie. Elrosie, ja przestałam się tu dobrze czuć. Wszystko zszarzało. Śródziemie już mi nie wystarcza.
Siedzieli w pokoju Elrosa. Chłpiec trzymał głowę na jej kolanach i nie miał najmniejszego zamiaru zasnąć. Po chwili Nimrodel zaczęła śpiewać. Miała piękny głos, jak wszystkie elfy. Śpiewała o upadającej ciemności i o statkach odpływających na zachód. W pewnym momencie Elros zasnął.

*  *  *

    Dobrze wiem, że deski pomostu będą takie same bez względu na to, ile razy na nie spojrzę. Wiem też, ze to jedyny sposób, aby łzy nie zaczęły mi spływać po twarzy. Ktoś staje za mną i mnie obejmuje. Nie wiele myśląc, wtulam się w jego ramiona. To Eldarion. Mówi przez ściśnięte gardło.
- Nim, nie płacz.
- Nie mogę. Nie zobaczymy się przez bardzo długi czas.
Żegnam się z rodzeństwem.
Z Aeriną.
Z Elrosem.
I znowu z Eldarionem.
- Moja mała siostrzyczka. No, idź już. Odpłyną bez ciebie.
Podaję mu naszyjnik mamy.
- Evenstar. Już go nie potrzebuję.
- Oddaj go im. Będzie lepiej, jeśli wróci na Zachód.
Amroth kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Już czas, Nimrodel.
Pierwszy krok.
Drugi.
Trzeci.
Trap.
Pokład.
Statek odbija od brzegu. Rodzina stoi na brzegu i wpatruje się we mnie. Patrzymy na siebie, do czasu, aż Śródziemie znika za horyzontem.

*   *  *

   - Nimrodel, wyjdź na pokład.
Księżniczka przesłoniła oczy dłonią i stanęła obok Amrotha. Jej oczom ukazała się ściana z wody i światła. Prosta Droga.

*  *  *

  - Nimloth! Wystarczy już na dzisiaj!
Mała podbiega do mnie i kładzie mi główkę na kolanach. Jej czarne loczki rozsypują mi się po nogach. Patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi, niebieskimi oczami. Na szyi ma Evenstar. Jest taka podobna do mojej matki. Wszyscy ją kochają, ale ja i Amroth najbardziej. Co z tego, że daliśmy jej na imię Nimloth, skoro i tak wszyscy nazywają ją  Arweną?
  Minęło już dziesięć lat, odkąd dokonałam wyboru, ale dopiero po tym, jak urodziłam Nmloth, naprawdę czuję,  że to moje miejsce. Orły czasem przynoszą mi wieści ze Śródziemia. Lalaith urodziła bliźnięta. Chłopca i dziewczynkę. Tuor i Elanor. Eldarion ma córki: Nimrodel i Lissuin. Simbelmyne i Elfwine mają synów Faramira i Theodreda.
Moje rodzeństwo jest szczęśliwe.
I ja też…
___________________________________________
   Wszystko się kiedyś kończy. Teraz zakończyła się historia Eldariona i Nimrodel. Nadszedł czas na podziękowania. Kieruję je do Oli i Agnieszki. Dziewczyny, kiedy zakładałam te blogi przez myśl mi nie przeszło, że po każdym rozdziale otrzymam tyle ciepłych słów. Jesteście najlepsze. :*:*:*
Dziękuję też wszystkim „anonimom”. Nabijacie mi statystyki :D
A, i jeszcze o mnie usłyszycie! ;)

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział VIII



   Nimrodel spojrzała w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widziała Umratha. Po demonie nie zostało ani śladu. Spojrzała w stronę Aeriny, która usiłowała obronić Eldariona przed napastnikami. Jeden z orłów zniżył lot  i momentalnie usunął  wszystkich z drogi Nimrodel. Przypadła do brata.  Wyglądał jak martwy, ale coś mówiło jej, że żyje.
- Zabierz go do miasta.
- Nimrodel, on nie żyje- Aerina wyglądała na załamaną.
- Żyje, jest tylko poważnie ranny.
- Nawet jeśli żyje, to kto teraz go wyleczy? Umrze, nim dojedziemy do Minas Tirith.
Orzeł, który przedtem powalił orków, teraz wylądował przy nich.
- Ja ich zabiorę, pani.
- Świetnie. Zatem lećcie.
- Nie zestrzelą nas?
- O to nie musisz się martwić Aerino.
   Po chwili patrzyła, jak ptak wzbija się wysoko w górę. Następnie rozejrzała się po okolicy.  Wszędzie leżeli zabici i ranni. Księżniczka krzyknęła, gdy zobaczyła znajomą twarz. Mardil leżał wśród kilkunastu powalonych przeciwników i ściskał w dłoni sztandar. Żył.
- Odchodzę, Nimrodel.
- Nie. Wyzdrowiejesz, przyjacielu..
- Poległem u boku króla. To najlepsze, co mogło mnie spotkać. Wygracie tą wojnę. Widziałem, co zrobiłaś. Zobaczysz, będzie tak, jak dawniej. Gondor będzie miał królową.
- Majaczysz.
- Nie, księżniczko. Aerina to dobra kobieta i Eldarion o tym wie. Kocha ją.
Zaczął oddychać ciężko. Jego ciałem wstrząsały drgawki.
- Weź…Sztandar…- wcisnął jej go w ręce. Oczy zaszły mu mgłą. Ręka zaczęła szukać miecza. Nimrodel podała mu go.- Dziękuję… Teraz mogę odejść.
- Żegnaj.
   Mardil odszedł. Po chwili Nimrodel rzuciła się w wir walki. Gdy spotkała Berena, spytała:
- Jakie mamy szanse?
- Duże- odpowiedział, mimo zdziwienia, że widzi księżniczkę w centrum bitwy.
- Przejmujesz dowodzenie. Orków wybijajcie wszystkich, ale ludzi oszczędźcie. Być może będą chcieli się poddać.
   Po chwili Beren wydawał rozkazy, a Nimrodel wzbiła się w powietrze na orle i z góry oceniła sytuację. Kiwnęła głową z zadowoleniem. Wszystko szło po jej myśli, więc mogła się skierować do stolicy.  
   Wielki orzeł lądujący na dziedzińcu w Minas Tirith wzbudził ogólne zaciekawienie. Po chwili jednak odleciał, a Nimrodel udała się do Domów Uzdrawiania. W jednej z komnat leżał jej brat, a obok siedziała zapłakana Aerina.
- Nie płacz. On żyje.
- Rany, które odniósł są głębokie. Zwłaszcza jedna. Ta na brzuchu.
   Nimrodel zdjęła bandaże i jej oczom ukazała się szkaradna rana.
- Potrzebny mi athelas i wrzątek. Natychmiast.
Aerina rzuciła się do wyjścia. Tymczasem Nimrodel wzięła brata za rękę. Wiedziała, że tylko ona potrafi go wyleczyć. Ale czy dam radę? Po chwili wróciła Aerina. Nimrodel wrzuciła liście do wody. Poczuła świeży zapach.
- Zrób okłady.
Aerina przykładała liście do rany, przedtem je porwawszy. Nimrodel zamknęła oczy, ponownie wzięła brata za rękę i wypowiedziała słowa, które niedawno uratowały jej życie.
- Eldarion, lasto beth nîn, tolo dan nan galad.
  Nic się nie stało. Nimrodel już traciła nadzieję, kiedy... Król zaczął regularnie oddychać. Po chwili otworzył oczy i spojrzał przytomnie na siostrę.
- Czy ty przypadkiem nie miałaś odpłynąć ze Śródziemia?
- Widzę, że już nic ci nie jest- odparła kąśliwym tonem, mimo że potwarzy spływały jej łzy szczęścia i ulgi.
- Nie pytam co tu robisz, bo wiem, że nie powiesz mi póki stąd nie wyję.
- No proszę. Tobie na prawdę nic już nie jest.
Eldarion nagle spoważniał. Wróciły do niego obrazy z pola bitwy.
- Co z Aulendilem?
- Zabiłeś jego ciało. Ja zajęłam się resztą.
   Aerina  cicho wyszła z pokoju. Ona również chciała porozmawiać z Eldarionem, ale ustąpiła Nimrodel.
- Jak to zrobiłaś? Człowiek nie mógł tego dokonać.
- Masz rację. Nie mógł.
Odwróciła wzrok i popatrzyła przez okno. Po chwili poczuła, że brat ściska jej dłoń.
- Dokonałaś wyboru, prawda? Żeby nas ratować?
- Nie planowałam tego. Samo tak wyszło. Ale wiem, że dobrze zrobiłam- uśmiechnęła się.- Gdybym nie wybrała, wolę nie myśleć, co by się z tobą stało.
   Opowiedziała bratu całą historię. Byli sami, a lepsza okazja mogła się nie trafić.
- Jesteś niesamowita. Dokonałaś tyle w tak krótkim czasie. Jednak muszę cię o coś prosić. Przejmij na jakiś czas władzę. Przynajmniej na następne dwa dni.
- Chyba ma dwa tygodnie. Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak poważne rany poniosłeś?
- Nimrodel, chyba się nie doceniasz.
- Możliwe, ale wolę nie ryzykować. Widzę, ze jesteś zmęczony. Pójdę już.
Kiedy wyszła z pokoju, oparła się ciężko o ścianę. Ona też była zmęczona. Poszła do swoich komnat, odświeżyła się, a następnie udała do sali tronowej. Weszła po schodach na podwyższenie, ale nie odważyła się usiąść na tronie. Pierwsze osoby, które poprosiły o audiencję, znała aż za dobrze.
- Można wiedzieć, gdzie u licha ciężkiego byłaś?!- Elladan był wyraźnie wytrącony z równowagi.- Przeszukaliśmy całe pole bitwy, szukając cię!
- Byłam zajęta. Mój brat był umierający.
Elladana zdziwił jej chłodny, opanowany głos. Zaniemówił na chwilę, co wykorzystał jego brat.
- Nie zrozum nas źle, Nimrodel. Martwiliśmy się. Co by powiedzieli pozostali, gdyby coś ci się stało?
- Na przykład kto?
Elf zamyślił się na chwilę. Zastanawiał się , czy powiedzieć o  tym, jak Elrond martwił się o wnuczkę. Po chwili zrezygnował z tego pomysłu.
- Miriel by nas zamordowała. Ale skoro nic ci nie jest, pójdziemy już. Masz dużo na głowie.
   Następnie przyszło kilka osób z mniej lub bardziej poważnymi problemami. Po pewnym czasie przyszedł zakapturzony mężczyzna. Ubrany był na czarno i wyraźnie się garbił.
- Co cię tu sprowadza?
- Mam dla księżniczki propozycję. Propozycję nie do odrzucenia.
- Jaką?
- Oddaj mi miasto.
- Co takiego?!
- Słyszałaś, Nimrodel. Oddaj mi miasto, a oszczędzisz życie wielu ludziom. Pod murami stoi zbrojny oddział.
Nimrodel wiedziała, że tajemniczy przybysz kłamie. Gdyby Minas Tirith było zagrożone, ona pierwsza  by o tym wiedziała.
- Kim jesteś?
- Nie poznajesz mnie?
Odrzucił kaptur i oczom Nimrodel ukazała się jego twarz.
- Ulrad…
- Nie doceniłem cię. Po tylu odniesionych ranach, zadanych zatrutą bronią powinnaś być martwa. Z chęcią zrobię to, co nie udało się moim nieudolnym pomagierom. Ludzie nie stanowią dla mnie żadnej przeszkody.
- Wyobraź sobie, że dla mnie też nie.
Nimrodel stanęła naprzeciw zdrajcy.
- Jesteś najgłupszym człowiekiem, jakiego znam.
- Skończmy już z tymi uprzejmościami- księżniczka wyraźnie z niego drwiła.
  Zadał  pierwszy cios, który ona sprawnie sparowała. Po kilkunastu minutach jego twarz była czerwona i mokra od potu.
- Czy przypadkiem nie mówiłeś, że ludzie nie stanowią dla ciebie problemu?
- Używasz jakichś diabelskich sztuczek, ale tym razem nic ci one nie dadzą!- spojrzał na kogoś, kto musiał znajdować się za jej plecami. Rozległ się zgrzyt, gdy ktoś z tyłu dobył miecza. W tej samej chwili dał się słyszeć świst strzały, która przeleciała, tuż obok jej głowy. W otwartym oknie stał elf, a za nim na niebie kołował orzeł. Nimrodel szybko jednak oprzytomniała i w chwili, gdy Ulrad chciał zadać jej ostateczny cios, zrobiła to ona. Po chwili zdrajca leżał rozciągnięty na posadzce.
- Amroth!
Elf zeskoczył z okna i uśmiechnął się promiennie.
- Miło cię znowu widzieć, Nimrodel, ale wolałbym cię spotkać innej sytuacji.
- Co tu robisz?
- Wysłano mnie, abym cię pilnował. Miriel stwierdziła, że ciągle pakujesz się w kłopoty. Nie chciałem jej wierzyć, ale teraz widzę, że miała rację.

*  *  *
   Aerina kilka razy odetchnęła głęboko, po czym zapukała do komnaty Eldariona. Kiedy usłyszała jego głos, weszła do środka. Stał przy oknie i wydawał się silniejszy, niż dwa dni wcześniej, jednak wciąż był blady. Stała przez chwilę przy drzwiach, a potem wolno podeszła i stanęła blisko niego.
- Jak się czujesz?
- Odkąd przyszłaś- lepiej.
- Przyszłam, aby powiedzieć, że wracam do domu.
- To konieczne?
- Muszę pomóc bratu. Trzeba na nowo wszystko uporządkować. Zawrzeć sojusze. W tym będę mu szczególnie potrzebna…- dodała już ściszonym głosem.
- Masz na myśli małżeństwo?
- A co innego? Nie powiedział mi wprost, że tego chce, ale… To należy do mich obowiązków.
- Mam pomysł. Pomysł, który rozwiąże nasze problemy. Pojedziesz z bratem, a następnie wrócisz, jak już wszystko się poukłada. Mój pomysł polega na tym, że… Zostaniesz tu ze mną.

*  *  *

   - Oświadczyłeś się Aerinie!- Nimrodel zawołała triumfalnie, nim brat otworzył usta.
- Skąd o tym wiesz?
-  Widziałam, że nie przegapisz tej okazji.
Spacerowali po ogrodach, rozkoszując się początkiem lata. Tego dnia Aerina i Elendur opuścili Minas Tirith, ale co zdziwiło Nimrodel, księżniczka Haradu nie była smutna. A przecież wiedziała, że w ostatnich dniach tylko Eldarion potrafił ją rozweselić.
- Powiesz mi, po co tu przyszliśmy?
- Mam dla ciebie niespodziankę. Z tym, ze musisz ją znaleźć…
- Tata!
Elros wypadł z pomiędzy krzewów i rzucił się ojcu na szyję.
- Albo i nie…To ja zostawię was samych. Muszę coś powiedzieć Lalaith.
- Wiedziała, ze już jej nie słuchają. Byli zbyt szczęśliwi. Eldarion wielokrotnie pytał o syna, ale ona uparła się, że sprowadzi chłopca do miasta, dopiero, jak król wydobrzeje.
  Po chwili zobaczyła siostrę i stanęła jak wryta. Przed Lalaith klęczał Beren i trzymał głowę przy jej brzuchu. Oboje płakali ze szczęścia. Mieli ku temu powód. Po dziesięciu latach małżeństwa Lalaith miała urodzić pierwsze dziecko. Zdumiona Nimrodel zorientowała się, że sama płacze.
Miałaś rację, Galadrielo.
Ja zawsze mam rację.


*  *  *

   - Aerino, bądź tak dobra i przestań się trząść jak osika!
Nimrodel powoli traciła cierpliwość. Od pół godziny starała się upiąć włosy Aeriny, ale kobieta była tak roztrzęsiona, że stawało się to niemal niemożliwe.
- Nimrodel, kiedy ja jestem pewna, że się potknę!
- Złapię cię. Nie bój się.
Aerinie udało się jakoś opanować drżenie i Nimrodel dokończyła swoje dzieło. Zostawiła dziwczynę w pokoju i poszła poszukać brata. Stał w swojej komnacie z koroną w ręku i z zamyśleniem wpatrywał się w okno.
- Następny! Cóż za cudowna para: ona trzęsie się jak osika, on zapomniał, jak się wkłada koronę na głowę.
- Po prostu się zamyśliłem, Nim. A co jeśli z Aeriną będzie tak samo?
- Czyli jak?
- Jak z Morweną. Jeśli urodzi dziecko zdrowe i silne, jak Elros, a sama nie przeżyje?
- Nawet tak nie myśl. Aerina jest silna, dzielna i przede wszystkim starsza niż Morwena wtedy. Wszystko będzie dobrze.
   Ceremonia zaślubin była tematem rozmów jeszcze przez wiele miesięcy, jeśli nie lat. Aerinie udało się nie potknąć, a Eldarion przypomniał sobie, jak się wkłada koronę. Lalaith i Beren ogłosili, że spodziewają się potomka, a Elfwine i Simbelmyne po raz pierwszy pokazali się publicznie ze swoim synkiem.
   O zachodzie słonca Nimrodel i Amroth stanęli na murach i spojrzeli na Zachód, a potem w stronę zatoki Belfalas. I nagle serca zabiły im mocniej, bo zobaczyli statek elfów, który właśnie przybijał do brzegu…
____________________________________________

No! To w końcu się wszystko wyjaśniło. Eldariona uratowałam, zeswatałam z Aeriną, ale to nie koniec. Za jakiś czas pojawi się epilog.
Ten rozdział dedykuję Agnieszce( Agusia190 ) i życzę powodzenie przy jej własnym opowiadaniu. :* :* :*