sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział I



   "Coś się zmieniło... Coś umarło, odeszło na zawsze... Lub raczej ktoś. Dotyczy to nas wszystkich." Galadriela odwróciła twarz od okna wychodzącego na Wschód. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, ale starła ją szybko. Arwena odeszła w tym roku. Zaledwie w dwa miesiące po Aragornie. Taki los jest pisany ludziom...
- Mamo...- w drzwiach stała Celebriana. Ona też to poczuła.
- Przykro mi...

*  * *

   -Elrosie! Naprawdę już wystarczy tej zabawy w chowanego!
Król Eldarion już od dłuższego czasu szukał w pałacowych ogrodach swego syna, lecz jak na razie z marnym skutkiem.
- Znowu go zgubiłeś, prawda?
Eldarion odwrócił się. Pod drzewami stała jego młodsza siostra Nimrodel.
- Tylko nie znowu!
- Ponownie, kolejny raz...
- Wystarczy Nimrodel!
- Elrosie! Wyjdź z ukrycia , nim twój ojciec oszaleje!
- Nim! Wróciłaś!
Z pomiędzy drzew wypadł drobny chłopiec i z siłą, o jaką nikt go nie podejrzewał rzucił się na szyję Nimrodel.
- Nim...Nim. Ty na prawdę tu jesteś? Nim, czemu nic nie mówisz?
Zdrobnienie Nim pochodziło z czasów, kiedy Elrosowi ciężko było wymówić ”r”. Po pewnym czasie poddał się, zastępując imię dziewczyny wymyślonym przez siebie Nim. Mimo, że teraz mówił już wyraźnie, pozostał przy dawnej formie imienia.
- Jestem tu. Nic nie mówię, bo zamyśliłam się na chwilę.
W rzeczywistości zapatrzyła się na brata, który zyskawszy pewność, iż syn go nie widzi, przestał udawać, że się uśmiecha. Wyraźnie się zgarbił, a twarz poszarzała mu ze zmęczenia. Dlatego, kiedy po Elrosa przyszła opiekunka i zabrała chłopca, Nimrodel wyrzuciła z siebie:
- Co się dzieje? Wyglądasz, jakbyś nie spał od kilku dni- popatrzyła na brata. Nie potwierdził tego, co powiedziała, ale też nie zaprzeczył. Podeszła bliżej i zniżyła głos.- Spojrzałeś w Palantir! Nie zaprzeczaj! Przecież ojciec cię ostrzegał! Jak mo...
- Nimrodel! Przestań! Spojrzałem. I co z tego? Mam takie prawo- przerwał jej gwałtownie, szybko wyrzucając z siebie słowa.
- W razie śmiertelnego zagrożenia! A jakoś nie widzę pod murami wielotysięcznej armii. Zwiadowcy na granicy to jeszcze nie powód, żeby tam patrzeć.
- Ale to ja jestem królem. To ja żądzę państwem. Ty nie masz nic do tego!
Szybko pożałował tych słów. Często pytał siostrę o radę, a lepszej Strażniczki nie mógł sobie wyobrazić.
- Skoro tak uważasz! Nie przychodź do mnie więcej po radę!
- Nim, ja nie...
- Nie wysilaj się!
Dziewczyna pobiegła w stronę pałacu. Nie należała do osób, które płaczą z bezsilności. Była po prostu wściekła. Eldarion dobrze wiedział, jak niebezpieczne jest patrzenie w Palantir, a mimo to nie przyznał jej racji. Bez tego akurat by się obeszła. Każdy ma inne zdanie, ale to chyba nie powód, żeby dodawać jej problemów. Nagle zdała sobie sprawę, że ani słowem nie wspomniała mu o rozmowie z braćmi matki. Nawet nie wiedziała, kiedy dotarła do swojego pokoju. Usiadła na parapecie okna i zaczęła przypominać sobie rozmowę z Elladanem i Elrohirem.
   Nad Rivendell wschodziło słońce, kiedy byłam gotowa do drogi.
- Nimrodel, czy mogłabyś pozostać jeszcze jeden dzień?- zapytał jeden z braci.
- Musimy z tobą porozmawiać o czymś ważnym.
Byłam tym nieco zdziwiona. Wiedziałam, że mnie lubią, ale nigdy nie prosili o to, bym jeszcze z nimi została. To, co potem usłyszałam, przerosło moje oczekiwania.
- Wiesz, kim jesteś?
- Kobietą- odpowiedziałam, nim zdążyłam się zastanowić.
- Chodzi mi o rasę- uściślił Elrohir.
 - Człowiekiem. Żartujecie sobie ze mnie?
- Wręcz przeciwnie.
- Przecież nie jestem elfem- dodałam, wciąż lekko rozbawiona.- Nie jestem nim nawet w połowie.
Po chwili jednak wcale nie była tego taka pewna.
- O co chodzi? Przecież moi rodzice byli ludźmi. To znaczy wiem, że mama była elfem... Nie, to niemożliwe.
- To bardzo możliwe Nimrodel. Jesteś półelfem. Podobnie jak my kiedyś...
- To nie ma sensu! Przecież moje rodzeństwo to ludzie. Prawdziwi, starzejący się ludzie! Lalaith ma już nawet pierwsze zmarszczki.
Co prawda zmarszczki u Lalaith wzięły się ze zmartwień, ale teraz każdy argument się liczył.
- To prawda. Oni są ludźmi. Elros też jest człowiekiem. Ale ty nie jesteś. Właśnie o tym chcieliśmy porozmawiać. Obaj wybraliśmy życie Pierworodnych. Chcemy, abyś zadecydowała o swojej przyszłości. Odpływamy za pół roku.
- Dokąd?
- Na Eresseę. A może nawet do Amanu... Jeśli wybierzesz los elfa będziesz mogła popłynąć z nami. Zobaczysz resztę rodziny. Jakbyś cofnęła się kilka pokoleń wstecz.
- A jeśli wybiorę los człowieka?
- Nic się nie zmieni poza tym, że nie będziemy się już widywać.
Rozmyślania przerwało jej pukanie do drzwi.
- Mogę wejść?
Słysząc głos brata, najchętniej by mu tego zabroniła. Musiała jednak szybko z nim porozmawiać.
- Jeśli musisz...
Wszedł do pokoju. Kilka razy miał zamiar się odezwać, ale rezygnował natychmiast.
- Powiesz mi, po co przyszedłeś?- spytała lekko kąśliwym tonem.
- Przyszedłem cię przeprosić. Masz rację. Patrzenie w Palantir było niebezpieczne.
- Ja też przepraszam. Jesteś królem i masz prawo patrzeć w Kryształ Widzący w razie zagrożenia. Nie powinnam była robić ci wyrzutów.
- Co słychać na granicy?
- Zwiadowców jest coraz więcej. Przekupują miejscową ludność i są niebezpieczni, jeśli wejdzie się im w drogę.
- Skąd to wiesz?
- Weszłam im w drogę- oparła spokojnie.
- Co zrobiłaś?!
- No pięknie! Zamierzasz się na mnie odegrać za tą sprawę z Palantirem?
- Nie, po prostu martwię się o ciebie. Co to jest?- złapał ją za rękę i wskazał wielki siniak ciągnący się od ramienia do łokcia.
- Przecież mówiłam ci, że weszłam w drogę zwiadowcom z Haradu. Nie rób takiej miny, jakbym była umierająca!
- Ilu ich było?
- Kogo?
- Nimrodel, nie udawaj głupiej, bo wiem, że nie jesteś. Pytałem ilu było zwiadowców.
- Ośmiu- odpowiedziała cicho.
- Ilu?!
- Ośmiu.
- Walczyłaś z nimi sama?
- Tak, ale zaatakowałam ich z zaskoczenia. Ustrzeliłam ich zanim się zorientowali. Tylko jeden stawiał opór i musiałam go potraktować mniej łagodnie. I stąd ten siniak.
- Zdajesz sobie sprawę, że mogłaś zginąć?
- Zawsze zdaję sobie z tego sprawę!
- Dobrze już wystarczy. Byłaś w Rivendell?
- Tak, byłam. Ale to już chyba jedna z ostatnich wizyt.
- Dlaczego?
- Elladan i Elrohir odpływają. Wybrali los Pierworodnych. Chcą, żebym popłynęła z nimi.
- Przecież ty jesteś człowiekiem. Dla nas tamta droga jest zamknięta.
- Do niedawna sama tak myślałam. Gdy tam byłam, dowiedziałam się czegoś ważnego o sobie...
- Czego się dowiedziałaś? Nimrodel, co ci powiedzieli?
- Jestem półelfem- wyrzuciła to z siebie tak szybko, że ledwo zrozumiał, o co jej chodzi.
- Jak to możliwe?
- Nie mam pojęcia.
- Muszę ci powiedzieć, ze bardzo mi ulżyło.
- Nie rozumiem...
- Możesz stąd odpłynąć.
- Do czego zmierzasz?
- Nimrodel, nie będę przed tobą niczego ukrywać. Harad wypowiedział nam wojnę. Mają miażdżącą przewagę. Zniszczą nas w jeden dzień.
- Skąd to wiesz?
- Nie tylko ty patrolujesz granice. Powrócili zwiadowcy, których wysłałem tam kilka miesięcy temu. Nie wrócili wszyscy. Wielka armia zmierza ku Gondorowi. Najgorsze jest to, że mamy w szeregach zdrajcę. Podejrzewam, że to kilku mich doradców zmówiło się przeciwko mnie. Pamiętasz? Ojciec mówił, że byli tacy, którym nie w smak był pokuj między Gondorem, a Hradem.
- Ale tamci już dawno nie żyją.
- Wiem. To ich potomkowie. Dlatego chcę, abyś stąd odpłynęła. I zabrała z sobą Elrosa.
- Przed chwilą sam mi powiedziałeś, że ta droga jest zamknięta dla ludzi.
Valarowie nie wpuszczą tam człowieka.
- Mam nadzieję, że się uda, gdy będzie na pokładzie z trzema elfami.
- Z dwoma. Ja nie zamierzam podejmować decyzji jak długo się da.


_____________________________
 No i jest. Zapraszam do czytania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz