sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział III



   Przywidziało mi się. Najzwyczajniej w świecie mi się przywidziało. Nimrodel szybkim krokiem szła do sypialni Elrosa. Próbowała się uspokoić, ale niezbyt jej to wychodziło. Nagle z komnaty wyszła opiekunka.
- Zasnął.
- A właśnie, że nie!
Dziewczyna westchnęła ciężko i zawróciła do pokoju.
- Odpocznij, Indis. Ja się nim zajmę- powiedział Nimrodel i weszła do sypialni.- Można wiedzieć czemu nie śpisz?
- Chcę posłuchać o czymś ciekawym. Zwiedzasz świat, Nim. A ja nie byłem dalej, niż w Dol Amroth.
- O moich podróżach opowiem ci kiedy indziej- milczała przez chwilę.- Słyszałeś o Earendilu?
- To gwiazda. Ukochana przez elfy.
- To nasz przodek.
- Jak możemy być potomkami ciała niebieskiego?
- To, co widzisz z ziemi, to blask Silmarila, który Earendil ma na czole.
Elros z szeroko otwartymi oczami wysłuchał opowieści o podróżach Earendila i o jego wyborze.
- Czyli Earendil musiał dokonać tego samego wyboru co ty?
- Skąd o tym wiesz?
Chłopiec spuścił wzrok.
- Zadałam ci pytanie.
Elros zadrżał. Nimrodel nigdy nie zwracała się do niego tak oschłym tonem.
- Podsłuchałem. Proszę, nie gniewaj się.
- Elrosie, nie wolno tego robić! Ale już nie ważne. Stało się. Nie wolno ci o tym nikomu mówić!
- Obiecuję. Nikomu nie powiem.
- Idź spać. Dobranoc.
- Dobranoc.
   Kiedy kilka godzin później Nimrodel leżała w łóżku nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok i rozmyślała o wszystkim, co się wydarzyło. Kiedy w końcu usnęła, przyśniło jej białe wybrzeże i to, co za nim. Zielone łąki i biały port wychodzący na Wschód. A w porcie kilka wysokich osób, które najwyraźniej na coś czekały. W chwili, gdy wydawało się, że zobaczy ich twarze…obudziła się. Za oknem świat budził się do życia. Popatrzyła w okno wychodzące na Zachód i mruknęła pod nosem:
- To zaczyna się robić męczące...
   Przez pierwsze pół dnia snuła się bez celu po mieście, odwiedzając znajome miejsca. Kochała Minas Tirith, ale powoli zaczynała się w tym miejscu dusić. Po południu zdecydowała się porozmawiać z Aeriną. Zastała ją na dziedzińcu.
- Możemy porozmawiać?
Aerina bez słowa podążyła za nią. Kiedy stanęła przed Nimrodel, przestraszyła się. Księżniczka spoglądała na nią chłodno, niemal wyniośle. Dziewczynie od razu przypomniały się opowieści matki o dumnych władcach elfów.
- Jesteśmy same. Możesz mówić szczerze.
- Nie rozumiem…
- To proste. Jeśli okażesz się szpiegiem wroga, niezwłocznie opuścisz Gondor i Arnor. Z kolei jeśli okażesz się przyjacielem, będziesz mogła tu zostać jak długo będziesz chciała. Nie radzę ci kłamać.
Nimrodel  znacząco położyła rękę na rękojeści noża.
- Więc jak? Powiesz mi, co wiesz?
- Zapewniam, że nie jestem szpiegiem. Tak jak wam wczoraj mówiłam, jestem córką Ulbara i Lissuin, a moim bratem jest Elendur. Mój ojciec zmarł niedługo po tym, jak przyszłam na świat, a matka odeszła przed rokiem.
Zamilkła na chwilę, jakby zmagając się sama ze sobą.
- Za tymi najazdami stoi mój wuj. To Elendur jest prawowitym następcą tronu, ale gdy umarł ojciec, był jeszcze mały. Miał może trzy lata. Wtedy tron objął Aulendil. To nie jest jego prawdziwe imię, nikt go nie zna. Jakiś czas temu przybył do nas jeździec z Gondoru. Po nim pojawiali się kolejni. Pewnego razu przyjechali wszyscy. Było ich pięciu, a najważniejszy z nich przedstawił się jako Ulrad. Mówił, że król Gondoru nie żyje, a jego syn jest młody i niedoświadczony. Proponował szybki najazd, aby zaskoczyć króla. Elendur chciał go zabić i wtedy go wygnano. Ruszą za miesiąc, może dwa. Przejdą przez Harnen.
- Jaką mogę mieć pewność, że nie kłamiesz?
Na te słowa Aerina zdjęła z palca wilki pierścień. NImrodel poznała w nim wyrób elfów.
- Ten pierścień został ofiarowany memu rodowi przez twego ojca, kiedy między naszymi państwami zapanował pokuj. Elendur dał mi go, kiedy odjeżdżał. Czy teraz mi wierzysz?
- Wierzę. Cieszę się, że okazałaś się osobą godną zaufania, Aerino. Możesz wyjść Mardilu!
- Mówiłaś, że jesteśmy same.
- Przypominam ci, że stoimy wysoko na murach. Z łatwością mogłaś mnie z nich zepchnąć. Wolałam się zabezpieczyć. Chyba rozumiesz, o co mi chodzi?
- Rozumiem.
- Możesz już iść. Zaraz cię dogonię. Co to za poruszenie, tam na dole?- Spytała Mardila.
- Och, to nic wielkiego. Przybył tylko król Rohanu z żoną. A tak przy okazji to...- Nie dokończył, bo Nimrodel już nie było. Za zakrętem mignęły mu jej jasne włosy.
   Księżniczka zwinnie przemknęła między tłumem gapiów i przez tylne wejście wpadła do pałacu. W rekordowym tempie dotarła do pokoju i otworzyła szafę. Przez chwilę z uwagą wpatrywała się w jej wnętrze, po czym wyciągnęła jasnofioletową suknię z lejącego się materiału. Jej starsze siostry zawsze były zadbane i Nimrodel chciała im dzisiaj udowodnić, że czasy, kiedy bawiła się z Eldarionem drewnianymi mieczami dawno minęły. W korytarzu natknęła się na Mardila.
- Teraz rozumiem, czemu tak nagle uciekłaś. Liczysz, że tym razem Simbelmyne daruje sobie żarty na twój temat?
- Zgadłeś. Z tym, że moja siostrzyczka jest nieprzewidywalna.
- Mam cię uroczyście zapowiedzieć?
- Jeśli życie ci miłe, to dobrze ci radzę: nie rób tego!
   Po chwili dotarli do sali tronowej. W środku nie było jeszcze nikogo oprócz Eldariona i Elrosa. Kąciki ust króla uniosły się w szerokim uśmiechu, ale nic nie powiedział.
- Słuszna decyzja, braciszku.
Nic więcej nie zdążyła powiedzieć, bo drzwi się otwarły i wszedł król Rohanu Elfwine z żoną. Po powitaniach pojawił się książę Ithilien i Lalaith.
   Nimrodel przyglądał się uważnie siostrom. Lalaith zawsze była szczupła, ale teraz schudła jeszcze bardziej. Wydawało się, ze nawet nikły podmuch wiatru mógłby ją porwać. Jej imię oznaczało śmiech, ale księżniczka prawie nigdy się nie uśmiechała. Za to Simbelmyne, od zawsze nieco okrąglejsza od siostry i teraz zaokrągliła się jeszcze bardziej, a pod suknią wyraźnie rysował się brzuch. Była to oznaka, że Rohan wkrótce będzie miał powód do radości.
   Po godzinie w sali pojawiło się jeszcze więcej osób, ponieważ Eldarion zwołał naradę. Poprosił Aerinę, by opowiedziała, o tym, co wie o planach nieprzyjaciela. Zgodnie z wcześniejszą umową, pominęła fakt, że wie o poczynaniach Ulrada. Kiedy skończyła, odezwał się Ulrad:
- Jaką mamy pewność, że ta kobieta  nie kłamie?
- Ja mogę zaświadczyć jej słowom.
Ulrad posłał Nimrodel wściekłe spojrzenie. Że też ona zawsze ma coś do powiedzenia!
- Ja również!
Mardil spoglądał na Ulrada z wyższością.
- Panie! Oni kłamią! Zmówili się przeciw tobie! Zawarli porozumienie ze szpiegiem wroga, którym jest nie kto inny, tylko Aerina. Zaufaj swemu doradcy! Twa siostra chce przejąć władzę!
- Na twoim miejscu baczyłbym na słowa. Zarzucasz kłamstwo księżniczce, nie mając dowodów. To zbyt dumne słowa w ustach kogoś, na kim ciąży wyrok śmierci!
- Co takiego?!
- Zdrajca jest karany przez ścięcie. Ja jednak daruję ci życie. Z tą chwilą ty i twoi poplecznicy zostajecie wygnani z królestwa pod karą śmierci.
- Nie szukajcie też schronienia w Rohanie!- Odezwał się Elwine- Nikt wam go nie udzieli.
- Wszystkim, którzy są z nim w zmowie radzę natychmiast pójść za Ulradem. Drugiej szansy nie będzie.
   Ulrad przeląkł się. Zawsze miał księżniczkę za niedoświadczoną, głupiutką panienkę, która spędza czas w Rivendell, w domu swej matki. Teraz zorientował się, że się mylił. Nimrodel wie o nim więcej, niż się spodziewał.
    Po zakończeniu obrad wszyscy udali się na odpoczynek. Wszyscy oprócz Nimrodel i Eldariona. Księżniczka przez pewien czas krążyła niespokojnie po sali, czemu towarzyszył szelest sukni.. Po chwili oświadczyła bratu:
- Wyjeżdżam. I zabieram ze sobą Elrosa.
- Dokąd?
Nimrodel uważnie spojrzała mu w oczy. Przez chwilę starała się sobie przypomnieć, czy jej brat zna na tyle język elfów, aby ją zrozumieć, po czym przemówiła:
- Eressea
Eldarion przez chwilę nie wiedział, co powiedziała, ale potem przypomniał sobie jak ojciec uczył go języka Pierworodnych.
- Ir?
Nimrodel postanowiła nie męczyć już Eldariona obcym językiem.
- Tej nocy.
    Elros właśnie zasypiał, kiedy Eldarion wpadł jak burza do jego pokoju.
- Tato, co się stało?
- Ubierz się. Nie czas na wyjaśnienia.
Chłopiec zrobił to, co mu kazano. Po chwili w drzwiach stanęła Nimrodel. Była już gotowa. Przez ramię przewiesiła łuk.
- Idę przygotować konia. Pośpieszcie się!
Eldarion skończył pakować potrzebne rzeczy wziął syna za rękę.
- Tato, co się dzieje?
- Musisz uciekać. Nimrodel się tobą zajmie.
- A..Ale dlaczego? Tato, ja ni chcę stąd wyjeżdżać.
- Ja tez tego nie chcę. Ale Minas Tirith przestało być dla ciebie bezpieczne.
Wziął syna na ręce podążył w stronę stajni. Przed zabudowaniami stała Nellas, klacz należąca do Nimrodel. Jej jasna sierść połyskiwała w świetle księżyca. Nagle jak spod ziemi wyrosła przed nimi Nimrodel.
- Gotowi?
Eldarion przytulił syna, po czym wsadził go na konia.
 - Uważaj na niego, Nimrodel… I na siebie też uważaj. Weź to- położył jej na dłoni chłodny przedmiot. Nimrodel spojrzała no to, co miała w dłoni. Evenstar.
- Nie mogę tego wziąć.
- Ale musisz. Będzie cię chronił.
Do oczy księżniczki napłynęły łzy. A potem, jedna po drugiej zaczęły spływać po policzkach. Eldarion starł je dłonią.
- Duże dziewczynki nie płaczą.
Nimrodel uderzyła go lekko w ramię.
- Zdecydowanie wolę, kiedy to Simbelmyne ze mnie żartuje. Muszę już iść.
Księżniczka szybko wsiadła na konia.
- Atenio, navaer!
-Maer gwai!
- Noro lim, Nellas! Noro lim!
   Eldarion wszedł na mury i obserwował Nimrodel, póki wraz z Elrosem nie odjechali poza zasięg jego wzroku.
   Tymczasem Nimrodel obróciła się w siodle i ostatni raz spojrzała na Minas Tirith.
- Dokąd jedziemy, Nim?
- Przed siebie i byle dalej od miasta.
Elros musiał się zadowolić tą odpowiedzią. Wtulił się w Nimrodel i zasnął.Jednak, nim to się stało, usłyszał, jak Nimrodel mruczy pod nosem:
- Żegnaj, bracie. Niech cię osłania łaska Valarów.
Potem odezwała się już zupełnie głośno:
- Noro lim, Nellas!

___________________________________

No i jest! A myślałam, że nie wyrobię z tym rozdziałem:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz